poniedziałek, 28 stycznia 2013

Maidcafe



Odcinek 3     

 

Udało mi się w porę dotrzeć do pracy. Powitała mnie właścicielka, z diabelskim uśmiechem na twarzy.  Dziś biła od niej energia,  złote oczy patrzyły na mnie podejrzanie. Na pewno coś się szykuje. Bez żadnego słowa podała mi ciuchy i wskazała mi szatnię. Było to niewielkie pomieszczenie z niebieskimi szafkami i  zielonymi ścianami. Nikogo nie było w środku. Rozłożyłam rzeczy na ławce stojącej obok szafki z napisem „Lisa Angels”. Komplet stroju pokojówki składał się z biało-czarnej sukienki z gorsetem i fartuszkiem z koronką. Oczywiście miał też czepek w kształcie falbanek. Na szyję biało-czarna wstążka. Najbardziej podobały mi się rękawy wyglądające jak szarfy. Z nie małym obrzydzeniem założyłam ubrania razem ze skarpetkami za kolana i długimi butami.  A miała to być normalna praca. Stanęłam przed lustrem oglądając swoje nowe oblicze.  Na szczęście nie jestem do siebie podobna. Usłyszałam kroki, a do pokoju wpadła ruda dziewczyna.
- Cześć, to ty jesteś ta nowa?
- Tak.
- Steve kazała mi cię wprowadzić w szczegóły. Jestem Carmen.
- Lisa - Dziewczyna miała piękne, długie włosy koloru karmelu. Szare oczy dawały jej wyraz inteligentnej i odpowiedzialnej osoby. Po drodze tłumaczyła mi jak mam się zachowywać. Jednym słowem. Być miła, to dwa słowa. Weszłyśmy na salę ze stolikami.
- Każda z nas ma teraz po trzy stoliki do obsłużenia.- Pokazała mi mój rewir.
 Jeden ze stolików  stał w rogu pokoju pośród pięknych kwiatów. W oczy wpadła mi passiflora,   niesamowity kwiat. W przeciwnej ścianie wmurowana była niewielka fontanna. Ściany były w kolorze kawy, a w całym sklepie stały niewielkie stoliki z kwiatami.
- Staraj się by wszyscy cię pokochali. To nie jest trudne. – wyrwała mnie z zamyślenia Carmen.
- Rozumiem.
- Świetnie, trzymaj tacę i notes na zamówienia, a jeszcze długopis.- wcisnęła mi wszystko w ręce. Dobra biorę się do roboty. Tylko jak ja mam się do nich zwracać? Do jednego z moich stolików dosiadł się czarno włosy chłopak. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam powitać klienta.
-Witaj z powrotem panie. – powiedziałam z uśmiechem, a zarazem lekkim zażenowaniem.- Co podać?
Chłopak wziął kartę i po chwili poprosił o deser. Patrzył się na mnie takim dziwnym wzrokiem. Czym szybciej poszłam do kucharki podać zamówienie. Dziewczyna miała długie, kasztanowe włosy, związane w ciasny kucyk. Wyglądała na zmęczoną. Bardzo szybko się uporała z lodami, które następnie dałam chłopakowi. Zabrałam naczynia i pieniądze. I tak w kółko, był spory ruch. Po zamknięciu sklepu, poszłyśmy w piątkę do szatni. Ja, Carmen , czarnowłosa Mira z niebieskimi oczami, niska blondynka Lucy z cudownymi lokami i brązowo włosa  Sara, która urzekła mnie swoim szerokim uśmiechem i kawowymi oczami. Wydawały się miłe. Z tego co opowiadały, każdy dzień jest inny np. dzień starszej siostry. Polubiłam je, najbardziej Sarę, wracałyśmy  razem do domu, mieszka niedaleko mnie. Mówiła, że kocha rysować. Obiecała, że kiedyś  pokaże mi jakieś prace. Było coraz ciemniej, światła lamp oświetlały drogę, niebo zrobiło się granatowe, a na nim migotały gwiazdy. Po powrocie usiadłam przy oknie spoglądając na nie. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.



 Proszę sobie wyobrazić białe włosy i czarne oczy na pierwszym obrazku. 

1 komentarz:

  1. W życiu bym nie wypowiedziała "witaj z powrotem mój panie", no chyba że jako kpinę. ;)
    Seiti

    OdpowiedzUsuń