Odcinek 2.
Obudziłam się z samego rana, to już nawyk. Spokojnie umyłam
i ubrałam się w mundurek szkolny. Kiedyś widziałam podobne, chyba w szkole dla
bogaczy. Biała koszula, czarna kamizelka, krótka czarna spódniczka i oczywiście
wstążki we włosach. Może być, jeszcze
tylko soczewki zmieniające moje krwisto czerwone oczy, na idealnie czarne . I
jest super. Liceum jest niedaleko od mieszkania, które wynajmuję. W pół
godziny byłam na miejscu. Biały budynek był ogromny, do tego plac przed szkołą
wyglądał niesamowicie. Wszędzie były drzewa. Może
pomoże mi ta ruda dziewczyna, wygląda na
sympatyczną.
- Przepraszam, gdzie jest gabinet dyrektora? – zapytałam nie
śmiało.
- Jesteś tu nowa? Jestem Irys, jak chcesz to cię zaprowadzę. –
Szłyśmy w milczeniu krętymi korytarzami koloru błękitu. Mam nadzieję, że się tu
nie zgubię. Irys zatrzymała się, wskazując pokój przed sobą.
- To tu. Niestety nie
mogę tu zostać, bo muszę jeszcze coś zrobić. – dziewczyna znikła za pierwszym
rogiem korytarza.
- Raz się żyje. – Szepnęłam do siebie.
Niepewnie zapukałam. Mam skrytą nadzieje, że jest normalna ta dyrektorka. Drzwi się uchyliły. Wyjrzała z nich starsza kobieta. Kazała mi się przedstawić. Dała mi dokumenty i prosiła bym zaniosła głównemu gospodarzowi. Następnie wyrzuciła mnie za drzwi. Nawet nie zdążyłam się zapytać, gdzie go znajdę. Z moim szczęściem na sto procent się zgubię i na dodatek korytarz jest pusty. Ani śladu żywej duszy, a bez pomocy się nie obejdzie. Muszę zaryzykować. Nabrałam powietrza i wkroczyłam w labirynt korytarzy. Jak podejrzewałam zgubiłam się. Usiadłam na parapecie. Pogoda była cudowna. Kocham patrzeć na niebo. Niby jest takie same, a zarazem inne. Rozejrzałam się wokół siebie. Zauważyłam czerwono- włosego chłopaka. Dziwnie się na mnie patrzył. Podbiegłam do niego.
Niepewnie zapukałam. Mam skrytą nadzieje, że jest normalna ta dyrektorka. Drzwi się uchyliły. Wyjrzała z nich starsza kobieta. Kazała mi się przedstawić. Dała mi dokumenty i prosiła bym zaniosła głównemu gospodarzowi. Następnie wyrzuciła mnie za drzwi. Nawet nie zdążyłam się zapytać, gdzie go znajdę. Z moim szczęściem na sto procent się zgubię i na dodatek korytarz jest pusty. Ani śladu żywej duszy, a bez pomocy się nie obejdzie. Muszę zaryzykować. Nabrałam powietrza i wkroczyłam w labirynt korytarzy. Jak podejrzewałam zgubiłam się. Usiadłam na parapecie. Pogoda była cudowna. Kocham patrzeć na niebo. Niby jest takie same, a zarazem inne. Rozejrzałam się wokół siebie. Zauważyłam czerwono- włosego chłopaka. Dziwnie się na mnie patrzył. Podbiegłam do niego.
- Sorki wiesz może, gdzie mogę znaleźć gospodarza? Jestem
nowa i nie za bardzo orientuję się, gdzie co jest.
- Może tak?
- A może nie?- zaczął się śmiać.
- Wiem, ale cię nie zaprowadzę, bo „panicz” będzie kazał mi
podpisać papiery. Idź prosto- wskazał
palcem kierunek.- Potem w prawo, pierwszy pokój od okna.
- Dzięki, odwdzięczę ci się kiedyś.- Szybko poszłam, według
wskazówek chłopaka. Jest! Wreszcie
znalazłam. W środku był wysoki blondyn o
złotych oczach. Ubrany był w białą koszulę, z rozpiętymi dwoma guzikami pod
szyją ukazującą mały fragment pięknego torsu, oraz garniturowe spodnie.- To ty
jesteś gospodarzem?- zapytałam oczarowana wyglądem chłopaka.
- Tak, to ja. O co chodzi? – Wydawał się trochę sztywny i
dojrzały. Założę się, że jest popularny. Kogoś mi przypomina. Hm…
- Dyrektorka kazała ci to dać.- Podałam swoje dokumenty.
Dziwne, że takimi sprawami zajmuje się uczeń.- Jestem Lisa.
- Milo mi. Jestem Nathaniel. Chodź za mną. Pokarzę ci twoją
klasę.- W milczeniu szliśmy korytarzami. Doszliśmy akurat z dźwiękiem dzwonka.
Pożegnałam się z chłopakiem. Chwilę patrzyłam jak znika w korytarzu. Po
głębokim oddechu odważyłam się wejść do klasy. Nauczyciel właśnie czytał listę.
Spojrzał na mnie wrogim wzrokiem.
- Lisa Angels?
- Tak, przepraszam za spóźnienie - Po klasie rozeszły się
szmery. Łysiejący mężczyzna w garniturze i obciachowym krawatem w kwiatki,
podniósł się z swojego miejsca.
- Jestem twoim wychowawcą. Więc zachowuj się odpowiednio. Bo
o wszystkim dowiedzą się twoi rodzice. - Tak jak by wiedzieli, że tu jestem.
Wskazał mi miejsce na końcu klasy przy oknie. Ławka była pusta.
Usiadłam sobie wygodnie, a w tym czasie nauczyciel wrócił do prowadzenia lekcji. W ogóle go nie słuchałam. Wolałam patrzeć przez okno, podziwiając niebo i oddaloną o jakieś sto metrów wiśnię o różowych kwiatach. Po dziesięciu minutach, zaczął się rozglądać za kandydatem na kozła ofiarnego do tablicy. Oczywiście musiał się zatrzymać na mnie.
Usiadłam sobie wygodnie, a w tym czasie nauczyciel wrócił do prowadzenia lekcji. W ogóle go nie słuchałam. Wolałam patrzeć przez okno, podziwiając niebo i oddaloną o jakieś sto metrów wiśnię o różowych kwiatach. Po dziesięciu minutach, zaczął się rozglądać za kandydatem na kozła ofiarnego do tablicy. Oczywiście musiał się zatrzymać na mnie.
- Lisa, rozwiąż to zadanie- brak reakcji.- Wstań, jak się do
ciebie mówi!
- Dobrze, więc zanim będzie pan się wyżywał na nas. Należałoby
sprawdzić to zadanie ponownie.- Odkręcił się, najwyraźniej sprawdzając je. –
Nie wiem o co ci chodzi.
- Według pana miny i trzech błędów, stwierdzam, że jednak
jest nie poprawne. Prawdziwe znaczenie tego tekstu powinno brzmieć:
„ … Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich
planach na przyszłość…”
… If you want to make God laugh, tell him about your plans…. (ang.)— Woody Allen. Mam mówić dalej?- Widać, że właśnie spala się ze wstydu.
… If you want to make God laugh, tell him about your plans…. (ang.)— Woody Allen. Mam mówić dalej?- Widać, że właśnie spala się ze wstydu.
- Gdzie masz książki? Rozumiem, że jesteś nowa, ale nie zwalnia cię to z
posiadania choćby zeszytu. I do tego wszystkiego jeszcze się wymądrza.
- Po co mi zeszyt? Nie wystarczy, że
zapamiętam?- Aż kipiał ze złości.
- Jutro sprawdzimy twoje umiejętności.
- Dobrze -Wrócił do biurka i prowadzenia lekcji. Nie boję się go. Przez
całe moje życie byłam uczona na odpowiednią negocjatorkę i osobę wykształconą.
Bo czym lepiej zadbana „rzecz” tym droższa. Zajęcia minęły w wariackim tempie. w ciągu jednego dnia zdążyłam zniechęcić do siebie prawie wszystkich nauczycieli.
Prosiłam Irys by pokazała mi szkołę, ale nie miała czasu. Miałam już wracać,
gdy pod jednym z drzew zobaczyłam tego chłopaka z korytarza. Teraz wyglądał
trochę inaczej. Czerwone kosmyki wchodziły mu do brązach oczu z połyskiem czerwieni. Miał nie zadowoloną
minę. Przypomina rock- mena. Podeszłam do niego. Może on pokarze mi szkołę?
- Dzięki za pomoc rano.- zagadałam nie pewnie.
- Nie ma za co, po prostu pozbyłem się utrapienia- Że co?! On nazywa mnie
utrapieniem? Jeszcze tego pożałuje. Udałam, że nie zrozumiałam. Teraz twoje
słowa zostaną wykorzystane przeciwko tobie.
- Ach to dobrze, bo skoro już nie masz nic na głowie to może oprowadzisz
mnie po szkole? - Widziałam przebłysk zdziwienia na jego twarzy. Przez moment,
ale zawsze. Nie lubię się naprzykrzać. Niestety to ostatnia osoba, która może
mi pomóc – A teraz na serio. Potrzebuje twojej pomocy. Wszyscy z klasy mnie
olali. A jak sam widzisz nie zdążyłam jeszcze jej zobaczyć całej - wskazałam na
gmach szkoły.
- I co z tego? – Pozostał nie
wzruszony. – Co ja z tego będę miał?
- Wiem, wiem, trudno będę musiała sama dać sobie radę.- odwróciłam się w
stronę szkoły. Usłyszałam kroki za sobą.
- Zaczekaj, wygrałaś. Oprowadzę cię, ale potem dasz mi spokój.
- Ok, nie ma sprawy.
- Jestem Kastiel.
- Ra… Jestem Lisa.- o mały włos bym się wygadała. Czemu, gdy patrzę w jego
oczy nie umiem kłamać? Nie dobrze, muszę bardziej uważać. W razie czego powiem,
że Roza to moje przezwisko, co nie będzie wielkim kłamstwem. – Z której klasy jesteś?
- A po co ci to wiedzieć?
- Może będzie mi łatwiej cię omijać, skoro mam dać ci spokój – tak naprawdę
zmieniam temat.
- 2B. A ty ?
- 1B. To co pokarzesz mi tą szkołę?
- Dobrze.
Kastiel pokazał mi wiele sal
lekcyjnych, każda miała jakieś pomoce naukowe. Po drodze rozmawialiśmy o tym,
że większość tutejszych nauczycieli jest strasznie upierdliwa i beznadziejna.
Następne drzwi prowadziły do sali muzycznej. Oczywiście na samym środku musiał
stać fortepian. Zrobiło mi się nie dobrze na samą myśl, o znienawidzonych
latach nauki gry na tym instrumencie.
- Co masz taka minę? Coś się stało?
- Nie cierpię grać na fortepianie. Wolę wszystko inne gitarę, perkusję,
skrzypce, ale to?- wskazałam na instrument- Nigdy w życiu do tego nie usiądę.
- Lubisz muzykę?
- Tak, każdy rodzaj oprócz rapu. Według mnie to nie jest muzyka.
Najbardziej lubię chyba rock i muzykę klasyczną. A ty?- zaczął pękać ze
śmiechu.
- Klasyczną?- czułam rumieńce na twarzy. Przecież każdy może lubić co chce.
- Tak, pozwala mi się wyciszyć i uspokoić.
- Jesteś dziwna. Dotąd nie znałem osoby, która lubiłaby dwa tak różne
rodzaje muzyki.
- Za to ty wyglądasz mi na typowego fana rocku. Na czym grasz?
- A skąd wiesz, że gram?
- Widać, po tobie.
- To może sama mi powiesz na czym?- Wystawia mnie na próbę. Zobaczmy na
jego lewej ręce widać leciutki odciski strun i uchwytu gitary.
- Gitara… elektryczna.- Po jego zdziwieniu wiem, że zgadłam.
- Masz szczęście. – Ta , na pewno raczej jestem spostrzegawcza.- Chodź
pokarze ci super miejsce.
Nawet nie wiem kiedy złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Ledwo za
nim nadążałam. Zatrzymał się na moment, wchodząc do jakiegoś pokoju. Za
dosłownie za chwilę był z powrotem. Szliśmy
po schodach na najwyższe piętro. Następnie chłopak otworzył drzwi za pomocą
małego klucza. Szybko wciągnął mnie za nie. Znaleźliśmy się na dachu.
- Jak tu pięknie.- Rozejrzałam się
dookoła. Widok rozchodził się na całe miasto i piękny park na terenie szkoły.
Mój wzrok jednak nie zachwycał się budynkami, lecz pobliską kwitnącą wiśnią. I
niebem nad nią. Była ogromna i cudowna. W pewnej chwili zerknęłam na Kastiela i
pochwyciłam jego zaciekawione spojrzenie.
- Podoba ci się tu? Lubię przyjść czasem na dach. Nikt tu nie zagląda, więc
można czasem odpocząć od upierdliwych ludzi.
- Pewnie tak, a to miejsce jest niesamowite i pomyśleć, że stąd widać trzy
rzeczy, które zaliczam do ulubionych.
- Co to?
- Tajemnica.- Uśmiechnęłam się szeroko patrząc w oczy chłopaka.
Są takie piękne, wręcz czekoladowe. Czemu ja muszę mieć takie odpychające? Krwisto czerwone oczy, nie są normalne. Zawsze powtarzano mi, że nigdy nie wolno mi ich pokazywać, zniszczyłoby to reputację rodziny, a ze mnie zrobiłoby potwora. Mówili, że wszyscy się ode mnie odwrócą. Potem zmarła moja matka i ojciec uznał mnie za „rzecz”. Nienawidzę go za to. Obwiniał mnie o jej śmierć. Nadal mam koszmary z tego dnia. Ale go teraz tu nie ma i nie pozwolę się złapać. Przyjechałam akurat w to miejsce, by o nim zapomnieć. Dopiero wtedy zobaczyłam, że gapimy się tak na siebie od dłuższego czasu w milczeniu.
Są takie piękne, wręcz czekoladowe. Czemu ja muszę mieć takie odpychające? Krwisto czerwone oczy, nie są normalne. Zawsze powtarzano mi, że nigdy nie wolno mi ich pokazywać, zniszczyłoby to reputację rodziny, a ze mnie zrobiłoby potwora. Mówili, że wszyscy się ode mnie odwrócą. Potem zmarła moja matka i ojciec uznał mnie za „rzecz”. Nienawidzę go za to. Obwiniał mnie o jej śmierć. Nadal mam koszmary z tego dnia. Ale go teraz tu nie ma i nie pozwolę się złapać. Przyjechałam akurat w to miejsce, by o nim zapomnieć. Dopiero wtedy zobaczyłam, że gapimy się tak na siebie od dłuższego czasu w milczeniu.
- Która godzina?- przerwałam tą niepokojącą ciszę. Wyciągnął komórkę z
kieszeni.
- Piętnasta trzydzieści. – zerwałam się z miejsca jak oparzona. Jest już
tak późno?
- Musze już iść. Miło było cię poznać.
- Mi też.
- Mam nadzieję, że trafię do wyjścia. Cześć. – wybiegłam z budynku. Obym
się nie spóźniła. Ale przynajmniej było miło, poznać kogoś nowego.
po dwóch rozdziałach stwierdzam kilka rzeczy
OdpowiedzUsuń1. to jest zajebiste
2. zasada dotycząca tego iż główny bohater siedzi w ostatniej ławce przy oknie zachowana :D
3. patrz punkt 1.
4. czyżbyś oglądała kaichou wa maid-sama ?
5. yo samo co w 1. i 3. :3
Ja lubię rocka i klasyczną muzykę, zwłaszcza jak jestem zdołowana :P W końcu odkryłam jak się komentarze dodaje, boże ale ze mnie ćwok.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba :D
Seiti