niedziela, 27 stycznia 2013

Uciekinierka



Odcinek 1           


          Dwa miesiące temu postanowiłam. Przygotowania skończyłam dzisiaj. Wszystko gotowe. Nawet złożyłam podanie do szkoły. Nie poddam się. Nie wrócę. Na pewno dam radę. Muszę  pożegnać się z bratem. Powinien być w ogrodzie. Ruszyłam w stronę ogromnego placu z jeziorem i altanką. Siedział tam wysoki szatyn w skórzanej kurtce, patrzył się na błękitną taflę wody.
      - Artur możemy chwilkę porozmawiać?
      -  Oczywiście, dla ciebie zawsze mam czas- moje serce się zacisnęło, jak mogę go zostawić?
      -  Braciszku wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważny. Widzisz chcę tylko wiedzieć, czy gdyby kiedyś nas rozdzielono, to nie zapomniałbyś mnie, prawda?
      - Nigdy cię nie zapomnę. Nawet jak się zgodzisz na prośbę ojca, nigdy nie zostaniemy rozdzieleni –jego dłoń powędrowała na moją głowę.
        Ciepłe palce przeczesały moje białe włosy.  Uśmiechnął  się. Siedzieliśmy tam dłuższą chwilę. Tak żałowałam, że nie może iść ze mną, że nie mogę mu powiedzieć. Odwróciłam się przełykając łzy. Wróciłam do pokoju, wzięłam torbę zostawiłam kartkę z napisem „ Zapomnijcie o mnie,  nigdy tu nie wrócę, nie szukajcie mnie”. Gdy wychodziłam krzyknęłam, że niedługo wrócę, co oczywiście  było kłamstwem. Przez te dwa miesiące zebrałam pokaźną kwotę, a także kupiłam bilet na samolot na fałszywe nazwisko, tym samym stawiając ostatni krok w stronę nowego życia.
         Po  ośmiu godzinach byłam na miejscu. Dobrze, że znam Angielski,  Japoński,  Niemiecki,  Hiszpański  i Polski (no w końcu jako córka milionera muszę się dobrze sprawować jako „rzecz” wymienna ) miałam wynajęte malutkie, bardzo przytulne mieszkanie. Starczy mi łazienka, kuchnia i sypialnia. Kuchnia miała przyjemny zielony kolor, pod oknem stały drewniane szafki kuchenne z marmurowym blatem koloru ścian. Pod niewielkim lustrem stał stolik dla dwóch osób z wygodnymi  krzesłami. Nie obyło się też bez lodówki i mikrofalówki. Przeszłam do mojej sypialni, była z dwadzieścia razy mniejsza niż ta w domu ojca.  Za to czułam się bardziej komfortowo w przestrzeni z ciepłymi, żółtymi ścianami, z jedno osobowym łóżkiem i drewnianymi meblami. Jedyne czego będzie mi brakować to luksusowej łazienki. Obecna miała wannę i prysznic w jednym, umywalkę i niewielkie lustro umieszczone w niebieskich kafelkach.
           Po odświeżeniu i chwilowym odpoczynku zaczęłam się rozpakowywać. Po ułożeniu wszystkiego  (parę ubrań, pieniądze i kilka osobistych rzeczy )postanowiłam iść do sklepu po jakieś ubrania i poszukać  jedynego miejsca z pracą dla licealistów. Blisko butiku, w którym kupiłam parę ciuchów, stała mała kawiarnia, weszłam z ciekawości. Zamurowało mnie , gdy zobaczyłam kelnerki. Ubrane były w stroje pokojówek. Krótkie spódniczki itp..
        - Cześć, mogę ci w czymś pomóc?- usłyszałam głos za sobą, odwróciłam się na pięcie. Przede mną stała niska dziewczyna, wyglądająca na mój wiek, ale po bliższym przyjrzeniu się muszę przyznać , że na pewno jest ode mnie starsza. Miała krótkie blond włosy i złote oczy, była ubrana w biało czarny strój pokojówki. - Ty przyszłaś jako kandydatka na kelnerkę?
        - Co?! Ja?- Zapytałam skołowana.
        - Lisa  Angels ? Prawda? – Moje fałszywe imię i nazwisko? To nie możliwe, że to jest ten sklep?!  Ja nie chcę. Ale to jedyne miejsce pracy dla licealistów, a z powietrza się nie utrzymam.
         - Tak, to ja. – odparłam zrezygnowana.
         - Jestem Steve i jestem właścicielką tej kawiarni – podała mi karteczkę z planem tygodnia – zaczynasz od jutra. Przyjdź o szesnastej, a sklep zamykamy o dwudziestej, pasuje ci?-  Spojrzała się na mnie wzrokiem zabójcy.
         - Tak… - potwierdziłam pod presją. By zmienić temat wskazałam ręką na jedną z kelnerek. – Ja też będę musiała to nosić?
         - Oczywiście, że tak. Jutro zobaczymy, czy się nadajesz. – Powiedziała z podejrzanym uśmiechem. Nie czekając na nic więcej  wycofałam się z kawiarni, a następnie skierowałam się w stronę mojego mieszkania. Jutro będzie dzień pełen wrażeń, nie dość, że idę do szkoły to jeszcze czeka mnie pierwszy dzień pracy. Wreszcie zacznę żyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz