Odcinek 5
Obudził mnie
dopiero dzwonek budzika, całkowicie wycieńczona musiałam szykować się na
zajęcia. Mimo, że myśl o weekendzie powinna cieszyć, wcale nie miałam ochoty by
siedzieć w zdemolowanym poprzedniego wieczoru pokoju. Po porządkach w nocy
okazało się, że komoda już się nie nadaje, z ubrań został mi tylko mundurek,
dżinsy, biała zwiewna sukienka, koszula i buty. Z rzeczy udało mi się uratować szczotkę,
wstążki do włosów i parę drobiazgów.
Oczywiście biżuterii i żadnych pieniędzy nie ma . Nic wartościowego.
Zaledwie kilkadziesiąt złotych miałam przy sobie przed tym włamaniem. Nadal
nurtuje mnie pytanie, kto mógł to zrobić. Mam tylko nadzieję, że mnie nie
znaleźli, chociaż… po skali zniszczeń mogę się spodziewać wszystkiego.
Spojrzałam
jeszcze raz na już względnie uporządkowane mieszkanie i wyszłam do szkoły.
Kastiela nigdzie nie widziałam. Dzień
mijał nudno i strasznie wolno. Na długiej przerwie poszłam do biblioteki,
szukać jakiś fajnych książek, które znam. O dziwo miała niesamowity zbiór
lektur o tematyce astronomicznej, fantastycznej i przyrodniczej. Nie zabrakło
też kryminałów i romansów. Poczułam miły zapach starego papieru. Błoga cisza…
nie to nie jest pod żadnym pozorem nawet cień ciszy. Co tu się dzieje?
Podeszłam bliżej, by móc się przyjrzeć przyczynie zamieszania i zobaczyłam
blond czuprynę, siedzącą przy książkach, ja go skądś znam tylko jak on się
nazywał? Podczas gdy to ja się zastanawiałam nad imieniem owego przystojnego
jak diabli chłopaka, dziki tłum próbował mnie zgnieść. Piszczące dziewczyny
przepychały się by popatrzeć, a przy okazji może spodobać się złotookiemu. Pod
wpływem fanek jak najszybciej opuściłam to miejsce, by zatopić się w
czarodziejskiej atmosferze „Klątwy Tygrysa”. Jak na złość, gdy tylko wyszłam
tłumek wypadł zaraz za mną
bezinteresownie mnie tratując. Chyba na te dwa dni mam dosyć wrażeń. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę i
pomógł mi wstać. To był ten chłopak, Nathaniel.
- Nic ci nie jest?- Zapytał zaniepokojony.
- Nie, dzięki. –uśmiechnęłam się przyjaźnie
i zabrałam mu moją dłoń, następnie powoli ruszyłam w stronę klasy.
Irys od razu
mnie dopadła cała pod ekscytowana.
- Gadałaś z Nathanielem?!
- Nie można tego było nazwać rozmową.
- A jednak! Jak możesz być tak obojętna nie
wiesz, że on ma BARDZO bogatą rodzinę? I do tego jest słodki i przystojny i …
ty mnie w ogóle słuchasz?
- Hm… powiadasz, że jest bogaty, tak?
- To mało powiedziane, mimo że to najlepsza
szkoła w Polsce to przecież nie musiał by się tu uczyć mógłby być za granicą, a
i tak jego rodzina milionerów wychowuje
ich tutaj.
- Ich?
- Tak ma jeszcze siostrę Amber, lepiej się
jej nie narażaj.- Nie mam takiego zamiaru, obym nie została rozpoznana.- Nie
lubi…- Przerwał jej dzwonek na lekcje. Reszta dnia minęłaby super, gdyby nie
upierdliwi nauczyciele. Pod koniec zajęć spokojnie zaczęłam wracać do domu. Na końcu korytarza stał Kastiel, na
kogoś czekał. Chciałam go minąć bez emocji, ale od razu mnie zauważył.
Podszedł bliżej.
- Mam coś twojego.- stwierdził obojętnie,
następnie wyciągnął moją pozytywkę – I mam propozycję.
Już miałam
wyrwać moją własność, gdy on z powrotem zaczął.
- Widzisz, wczoraj mnie olałaś i uciekłaś do
domu. Za to musisz dzisiaj przyjść do mnie na kolację, przyjeżdża dzisiaj
Lysander i zostaje tylko na trzy dni. – pomyślałam -to nie moja wina, że mnie wywalili i
okradli mieszkanie.
-
Lys wrócił? W takim razie spoko. Chętnie się z nim zobaczę.- tylko muszę
znaleźć sposób, by nie wygadał wszystkiego. Kastiel chwilę się zamyślił po czym
dodał:
-
Ubierz się w jakąś ładną sukienkę i przyjdź tu jak będziesz gotowa.
-W
porządku, to na razie.
Od
razu pobiegłam do domu ciężko było mi coś wybrać z tego co zostało, ale
zdecydowałam się na prostą, białą sukienkę. Wplotłam wstążki w moje włosy
tworząc luźny warkocz spływający po ramieniu. Po około półtorej godziny
znalazłam się gotowa z powrotem w szkole. Miałam nadzieję, że znajdę Kastiela
na dziedzińcu. Rozejrzałam się dokładnie i nigdzie go nie było,
szybko postanowiłam poszukać w budynku.
Przeszłam na drugie piętro by sprawdzić na dachu..
Ciekawe co powie Lysander na mój widok, mogę się założyć, że opadnie mu szczęka. Nie widzieliśmy się od tego wypadku,
pewnie się zmienił. A jak mnie nie pozna? Pogrążyłam się w wspomnieniach i
nagle uderzyłam w coś, a raczej kogoś. Dziewczyna miała ładną lekko podłużną
twarz i gdyby nie tona kosmetyków uznała bym ją za ślicznotkę z tą burzą
złotych loków na głowie. Miała na sobie bluzkę z dziwnymi rękawami w kolorze
skóry i dopasowane spodnie, komplet dopełniał turkusowy naszyjnik. Już kiedyś
taki widziałam, tylko kiedy i gdzie? Nie pamiętam.
- Patrz jak chodzisz ofermo- Powiedziała to
zadufanym głosem.
Wystarczyły
mi te słowa by ją rozgryźć. Zakochana w sobie mało inteligenta suka. Znęcająca się nad
słabszymi. Kochająca chodzić na zakupy i spędzać czas ze swoim rodzeństwem, a
dokładniej nad uprzykrzaniem im życia.
-Miło mi, że tak pewnie się sama określasz.
Twarz blondynki pokryła się rumieńcem.
Wtedy zza jej pleców pojawiły się dwie dziewczyny. Jedna to Azjatka, która wciąż poprawiała swój makijaż. Druga
natomiast była wysoką brunetką trzymającą masę książek.
- Powinnaś bardziej uważać. – Spojrzała na mnie wrednym wzrokiem i dodała
z pogardą. – To ty! Przestań się
podlizywać Kastielowi. On jest mój.
- Nie będziesz mi mówić co mi wolno, a co
nie. Taka pinda jak ty nie ma prawa nawet sądzić, że coś jest jej. I jeszcze
jedno, w ogóle się mu nie podlizuję.- Zdałam się na niebiański spokój.
- Coś ty powiedziała?! Czy ty wiesz w ogóle
kim ja jestem?
- Hm… Kretynką?
- Nie! Zaraz pożałujesz swoich słów. Jestem …
Czy ty w ogóle mnie słuchasz?
- Ani słowa. – Stwierdziłam zgodnie z prawdą.-Nie interesuje mnie kim
jesteś. – Chyba zbyt ją zdenerwowałam.
- Dziewczyny brać ją. Zetrzyjcie jej ten uśmieszek z twarzy … -
na jej twarz wypłyną demoniczny uśmiech- i rozerwijcie na strzępy tą jej kieckę.
Obstawa blondynki rzuciła się na mnie z
pazurami. Lata treningów nie poszły na marne, a wrodzona zwinność tylko bardziej mi pomogła. Sprawnie unikałam
każdego zadanego ciosu choć te dziewczyny były całkiem dobre. Wtedy Azjatce
udało się zadrapać moją dłoń. Poczułam zapach krwi wymieszany z wonią migdałów.
Stanęłam jak wryta na słowa usłyszane głęboko w moim umyśle. Głos był słodki, z
niepokojącą żądzą krwi. Czas się jakby zatrzymał. Po chwili zaczął docierać do
mnie ich sens.
- Skończ tą zabawę, pozwól mi wyjść. Beze
mnie jesteś nikim. Ale razem możemy wiele. – Przestań! – One
ośmieliły się nas zranić. Nikt się o tym nie dowie. Pozwól mi wyjść – Tocząc wewnętrzną walkę zapomniałam o świecie wokół mnie. Otrzeźwił
mnie dopiero ból na policzku i dźwięk drącego się materiału. Blondynka właśnie
darła moją sukienkę.
uuu...to się dzieje :D mam nadzieje że porządnie zleje ta blondynę :) choć coś czuje ze ta blondyna to ta siostra...dobrze mi się zdaje ???
OdpowiedzUsuńbuziaki Ren :* :* :*
Zgadłaś.
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam uwięzioną, mroczną stronę duszy :D Kocham momenty jak ona wychodzi buahahaha
OdpowiedzUsuńSeiti