poniedziałek, 28 stycznia 2013

Nie oczekiwana propozycja



Odcinek 5   



     Obudził mnie dopiero dzwonek budzika, całkowicie wycieńczona musiałam  szykować się na zajęcia. Mimo, że myśl o weekendzie powinna cieszyć, wcale nie miałam ochoty by siedzieć w zdemolowanym poprzedniego wieczoru pokoju. Po porządkach w nocy okazało się, że komoda  już się nie nadaje, z ubrań został mi tylko mundurek, dżinsy, biała zwiewna sukienka, koszula i buty. Z rzeczy udało mi się uratować szczotkę, wstążki do włosów i  parę drobiazgów. Oczywiście biżuterii i żadnych pieniędzy nie ma . Nic wartościowego. Zaledwie kilkadziesiąt złotych miałam przy sobie przed tym włamaniem. Nadal nurtuje mnie pytanie, kto mógł to zrobić. Mam tylko nadzieję, że mnie nie znaleźli, chociaż… po skali zniszczeń mogę się spodziewać wszystkiego.
         Spojrzałam jeszcze raz na już względnie uporządkowane mieszkanie i wyszłam do szkoły. Kastiela  nigdzie nie widziałam. Dzień mijał nudno i strasznie wolno. Na długiej przerwie poszłam do biblioteki, szukać jakiś fajnych książek, które znam. O dziwo miała niesamowity zbiór lektur o tematyce astronomicznej, fantastycznej i przyrodniczej. Nie zabrakło też kryminałów i romansów. Poczułam miły zapach starego papieru. Błoga cisza… nie to nie jest pod żadnym pozorem nawet cień ciszy. Co tu się dzieje? Podeszłam bliżej, by móc się przyjrzeć przyczynie zamieszania i zobaczyłam blond czuprynę, siedzącą przy książkach, ja go skądś znam tylko jak on się nazywał? Podczas gdy to ja się zastanawiałam nad imieniem owego przystojnego jak diabli chłopaka, dziki tłum próbował mnie zgnieść. Piszczące dziewczyny przepychały się by popatrzeć, a przy okazji może spodobać się złotookiemu. Pod wpływem fanek jak najszybciej opuściłam to miejsce, by zatopić się w czarodziejskiej atmosferze „Klątwy Tygrysa”. Jak na złość, gdy tylko wyszłam tłumek wypadł zaraz za mną  bezinteresownie mnie tratując. Chyba na te dwa dni mam dosyć  wrażeń. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę i pomógł mi wstać. To był ten chłopak, Nathaniel.
    - Nic ci nie jest?- Zapytał zaniepokojony.
    - Nie, dzięki. –uśmiechnęłam się przyjaźnie i zabrałam mu moją dłoń, następnie powoli ruszyłam w stronę klasy.
Irys od razu mnie dopadła cała pod ekscytowana.
   - Gadałaś z Nathanielem?!
   - Nie można tego było nazwać rozmową.
   - A jednak! Jak możesz być tak obojętna nie wiesz, że on ma BARDZO bogatą rodzinę? I do tego jest słodki i przystojny i … ty mnie w ogóle słuchasz?
   - Hm… powiadasz, że jest bogaty, tak?
   - To mało powiedziane, mimo że to najlepsza szkoła w Polsce to przecież nie musiał by się tu uczyć mógłby być za granicą, a i tak jego rodzina milionerów  wychowuje ich tutaj.
   - Ich?
   - Tak ma jeszcze siostrę Amber, lepiej się jej nie narażaj.- Nie mam takiego zamiaru, obym nie została rozpoznana.- Nie lubi…- Przerwał jej dzwonek na lekcje. Reszta dnia minęłaby super, gdyby nie upierdliwi nauczyciele. Pod koniec zajęć spokojnie zaczęłam wracać  do domu. Na końcu korytarza stał Kastiel, na kogoś czekał. Chciałam go minąć bez emocji, ale od razu mnie zauważył. Podszedł bliżej.
   - Mam coś twojego.- stwierdził obojętnie, następnie wyciągnął moją pozytywkę – I mam propozycję.     
Już miałam wyrwać moją własność, gdy on z powrotem zaczął.
      - Widzisz, wczoraj mnie olałaś i uciekłaś do domu. Za to musisz dzisiaj przyjść do mnie na kolację, przyjeżdża dzisiaj Lysander i zostaje tylko na trzy dni. – pomyślałam -to nie moja wina, że mnie wywalili i okradli mieszkanie.
      - Lys wrócił? W takim razie spoko. Chętnie się z nim zobaczę.- tylko muszę znaleźć sposób, by nie wygadał wszystkiego. Kastiel chwilę się zamyślił po czym dodał:
      - Ubierz się w jakąś ładną sukienkę i przyjdź tu jak będziesz gotowa.
       -W porządku, to na razie.
       Od razu pobiegłam do domu ciężko było mi coś wybrać z tego co zostało, ale zdecydowałam się na prostą, białą sukienkę. Wplotłam wstążki w moje włosy tworząc luźny warkocz spływający po ramieniu. Po około półtorej godziny znalazłam się gotowa z powrotem w szkole. Miałam nadzieję, że znajdę Kastiela na dziedzińcu. Rozejrzałam się dokładnie i nigdzie  go nie było, szybko postanowiłam  poszukać w budynku. Przeszłam na drugie piętro by sprawdzić na dachu..
        Ciekawe co powie Lysander na mój widok, mogę się założyć, że opadnie mu szczęka. Nie widzieliśmy się od tego wypadku, pewnie się zmienił. A jak mnie nie pozna? Pogrążyłam się w wspomnieniach i nagle uderzyłam w coś, a raczej kogoś. Dziewczyna miała ładną lekko podłużną twarz i gdyby nie tona kosmetyków uznała bym ją za ślicznotkę z tą burzą złotych loków na głowie. Miała na sobie bluzkę z dziwnymi rękawami w kolorze skóry i dopasowane spodnie, komplet dopełniał turkusowy naszyjnik. Już kiedyś taki widziałam, tylko kiedy i gdzie? Nie pamiętam.
   - Patrz jak chodzisz ofermo- Powiedziała to zadufanym  głosem.
Wystarczyły mi te słowa by ją rozgryźć. Zakochana w sobie mało  inteligenta suka. Znęcająca się nad słabszymi. Kochająca chodzić na zakupy i spędzać czas ze swoim rodzeństwem, a dokładniej nad uprzykrzaniem im życia.
   -Miło mi, że tak pewnie się sama określasz.
    Twarz blondynki pokryła się rumieńcem. Wtedy zza jej pleców pojawiły się dwie dziewczyny. Jedna to Azjatka,  która wciąż poprawiała swój makijaż. Druga natomiast była wysoką brunetką trzymającą masę książek.
    -  Powinnaś bardziej uważać.  – Spojrzała na mnie wrednym wzrokiem i dodała z pogardą. – To ty!  Przestań się podlizywać  Kastielowi. On jest mój.
    - Nie będziesz mi mówić co mi wolno, a co nie. Taka pinda jak ty nie ma prawa nawet sądzić, że coś jest jej. I jeszcze jedno, w ogóle się mu nie podlizuję.- Zdałam się na niebiański spokój. 
    - Coś ty powiedziała?! Czy ty wiesz w ogóle kim ja jestem?
   - Hm… Kretynką?
   - Nie! Zaraz pożałujesz swoich słów. Jestem …  Czy ty w ogóle mnie słuchasz?
    - Ani słowa. – Stwierdziłam  zgodnie z prawdą.-Nie interesuje mnie kim jesteś. – Chyba zbyt ją zdenerwowałam.
   - Dziewczyny brać  ją. Zetrzyjcie jej ten uśmieszek z twarzy … - na jej twarz wypłyną demoniczny uśmiech- i  rozerwijcie na strzępy tą jej kieckę.
     Obstawa blondynki rzuciła się na mnie z pazurami. Lata treningów nie poszły na marne, a wrodzona zwinność  tylko bardziej mi pomogła. Sprawnie unikałam każdego zadanego ciosu choć te dziewczyny były całkiem dobre. Wtedy Azjatce udało się zadrapać moją dłoń. Poczułam zapach krwi wymieszany z wonią migdałów. Stanęłam jak wryta na słowa usłyszane głęboko w moim umyśle. Głos był słodki, z niepokojącą żądzą krwi. Czas się jakby zatrzymał. Po chwili zaczął docierać do mnie ich sens.
- Skończ tą zabawę, pozwól mi wyjść. Beze mnie jesteś nikim. Ale razem możemy wiele. – Przestań! – One ośmieliły się nas zranić. Nikt się o tym nie dowie. Pozwól mi wyjść – Tocząc wewnętrzną walkę  zapomniałam o świecie wokół mnie. Otrzeźwił mnie dopiero ból na policzku i dźwięk drącego się materiału. Blondynka właśnie darła moją sukienkę.            

3 komentarze:

  1. uuu...to się dzieje :D mam nadzieje że porządnie zleje ta blondynę :) choć coś czuje ze ta blondyna to ta siostra...dobrze mi się zdaje ???
    buziaki Ren :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja uwielbiam uwięzioną, mroczną stronę duszy :D Kocham momenty jak ona wychodzi buahahaha
    Seiti

    OdpowiedzUsuń