środa, 30 stycznia 2013

Dzień na plaży



Odcinek 8


         Na spokojnie opisałam dziewczynie moją sytuację, po czym bez słowa zaciągnęła mnie do szatni. Kazała mi nigdzie się nie ruszać i opuściła pomieszczenie. Usiadłam koło mojej byłej szafki, zabawne ostatnio dużo rzeczy się zmieniło na „byłe”. Kolejny już raz westchnęłam zrezygnowana. Moja szafeczka nic się nie zmieniła, nadal oznaczona była moim imieniem, a potworzeniu zdumiona zobaczyłam mój strój, tak jakby czekał na mój powrót. Drzwi otworzyły się hukiem, następnie na szyję rzuciła mi się na szyje szefowa. Poczułam się bezpiecznie tak przytulana.
        - Tak się cieszę, że tutaj przyszłaś – zaczęła delikatnie gładzić moje włosy – Sara mi wszystko powiedziała. Biedactwo ty moje, jak widzisz czekałyśmy na ciebie, bez problemu możesz do nas wrócić.
        - Dziękuję, tym razem nie zawiodę.
        - To przebieraj się i chodź nam pomóc, mamy dzisiaj spory tłum. – Wyszła z szatni zadowolona.
           Sprawnie przebrałam się w biało czarny komplet pokojówki, zrobiłam makijaż, który maskował moje wielkie wory pod oczami i siniak, pozostawiony przez blondynkę. Związałam włosy czarną wstążką tworząc dwie kokardy. Gotowa poszłam w stronę kawiarni i od razu wzięłam się do pracy. Przyjemnie było znów śmiać się i pracować wspólnie z przyjaciółkami, a także zapomnieć o gnębiących rzeczach.
           Po zamknięciu kawiarni, wszystkie poszłyśmy na karaoke, bawiłam się wspaniale. Wygłupiałyśmy się dobre dwie godziny. Nawet się nie zorientowałam, kiedy szłyśmy do domu Sary, głośno się śmiejąc. Dziewczyna zaproponowała mi lokum u niej stwierdzając, że jej rodzice i tak rzadko bywają w domu, więc przynajmniej nie będzie jej się nudzić. Przygotowała mi spanie w pustym pokoju posiadającym jedynie małe łóżko i niewielką szafkę. Przed snem rozmawiałyśmy o dzisiejszym dniu, niewiadomo kiedy usnęłyśmy wtulając się w małe, kwadratowe poduszki.


        Biegnę  korytarzem znajomego domku. Zatrzymuję się na rozdrożu schodów, na środku ściany jest witraż anioła. Słyszę krzyk. Ruszyłam w stronę nawoływań. Robi się gorąco, wokół pojawiają się płomienie. Docieram do wielkiej Sali, na środku leży znajoma postać, a nad nią klęczy mężczyzna. Podnosi zrozpaczony wzrok, w którym widzę ból nienawiść, wściekłość strach, a także najsilniejsze uczucie: chęć mordu, najbardziej bolał brak wątpliwości w jego głosie.

        - Nie powinnaś się urodzić, to ty powinnaś przestać istnieć! – Przestraszona spuściłam głowę, podniosłam ręce całe we krwi i słyszę słowa ojca, które łamią mi serce.

       - To ty ją zabiłaś!
   

         Poderwałam się z łóżka jak oparzona.  Znowu ten koszmar. Rozejrzałam się, Sara smacznie spała. Po cichu wstałam by jej nie obudzić, bez problemu weszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, następnie wytarłam się grubym, mięciutkim ręcznikiem. Założyłam dżinsy i białą koszulę, wplotłam we włosy niebieskie wstążki tworząc dwa kucyki. Zrobiłam jeszcze makijaż. Gotowa z impetem otworzyłam drzwi o mały włos nie powtarzając wyczynu Sary w stosunku do mnie. Wystarczyło nam jedno spojrzenie i już ledwo dawałyśmy radę utrzymać się na nogach ze śmiechu.
          - Poczekaj na mnie w kuchni, zaraz do ciebie wracam.
         Grzecznie jej posłuchałam, wchodząc do żółtej kuchni. Jak obiecała, nie musiałam długo na nią czekać. Wzięłyśmy się za robienie obfitego śniadania. Sama myśl o naleśnikach z serem i dżemem brzoskwiniowym powodowała ślinotok naszej dwójki. Sara robiła naleśniki, a ja zapełniałam  je pysznościami. Wchłonęłyśmy wszystkie w rekordowym czasie.
          - To co teraz robimy? – zapytałam patrząc przez okno, pogoda była cudowna. Było około trzydziestu stopni, bez wiatru.
          - Zaraz zadzwonię po dziewczyny i pójdziemy na plażę– zarządziła Sara.
          - Super, ale ja nie mam kostiumu.
          - To najpierw zajrzymy do sklepu.
          Po około godzinie skończyłyśmy zakupy. Brunetka uparła się, że uzupełni moją szafę i tym samym nie skończyło się na stroju kąpielowym. Zrzuciłyśmy zakupy w domu, przebrałyśmy się w kostiumy i zadowolone poszłyśmy na plażę nad zatoką.
           - Jeszcze tak ciepłego września to ja nie widziałam. Jednym słowem lato.
           - Ale tu pięknie – wyszeptałam pełna zachwytu. Zatoka była okolona wielkimi kamieniami, wchodząc daleko  w wodę. Plaża była o dziwo czysta i zadbana, wda miała przyjemny turkusowy odcień.
           - Lisa chodź do nas – zawołały mnie ze złocistego piasku dziewczyny. Mimo tego, że już wrzesień , nad wodą było dużo ludzi. Podbiegłam do mojej paczki. Po chwili wszystkie stałyśmy w strojach kąpielowych gotowe do plażowego szaleństwa. Szybko weszłyśmy do letniej wody. Bawiłyśmy się niczym dzieci,  chłapałyśmy się, trochę popływałyśmy, a przed opalaniem zagrałyśmy w siatkę plażową. Zmęczone dziewczyny padły na koce by złapać ostatnie promienie słońca przed zimą, ja natomiast postanowiłam się przejść brzegiem zatoki. Zauroczona krajobrazem wchłaniałam jego wdzięki, szłam tak dziesięć minut, aż dotarłam na mniej zaludnioną cześć plaży. Na piasku stały dwa leżaki  z dużym parasolem i stolikiem na napoje. Przeczesałam wzrokiem plażę szukając właścicieli. Z wody zaczął wyłaniać się wysoki blondyn, w świetle słońca przypominający jednego z greckich bogów. Spojrzała na mnie i przyjaźnie się uśmiechnął.
            - Hej Lisa. – podszedł do mnie bliżej.
            - Cześć Nathaniel .
            - Widzę, że ty też nabrałaś chęci popływać, sama tutaj przyszłaś?
            - Nie, jestem tu z przyjaciółkami, a ty?
            - Jestem z siostrą, która właśnie gdzieś znikła – stwierdził rozglądając się. Może dotrzymasz mi towarzystwa, do jej powrotu.
            - Z chęcią.
            - To chodź do wody.
              Nathaniel wskazał na wodę dając mi znak bym zrobiła to samo, a następnie zanurkował, zaraz poszłam w jego ślady. Dno zatoki było przepiękne. Wszędzie pływały małe kolorowe rybki. Chłopak podpłyną do mnie pokazując mi piękną mieniącą się muszlę tworzącą zakręcony rożek, którą mi podarował. Nurkowaliśmy jeszcze parę razy, mimo że bez jakich kolwiek słów doskonale się bawiłam. Zadowoleni  z naszych podwodnych odkryć wyszliśmy z wody, gdzie przy leżakach czekała na nas blondynka w fioletowo różowym kostiumie. Co ona tu robi? Zaczęłam kojarzyć fakty, po pierwsze są do siebie podobni, po drugie chyba Lys coś wspominał, że blondi nazywa się Amber, a po trzecie; Czy ja jestem taka głupia, że dopiero teraz zauważyłam, że są rodzeństwem?
              Westchnęłam ciężko. Gdy Amber spojrzała w naszą stronę, mina jej zrzedła. Podeszła bliżej.
           - Co ona tu robi? – oddzielając każdą sylabę, spojrzała oskarżycielsko na brat.
           - Dotrzymuje mi towarzystwa. – odpowiedział nie przejmując się zachowaniem siostry.
           - A ja ci nie wystarczę?
           - Gdybyś nie uganiała cię za chłopakiem to nie było by problemu, ale widzę, że twój obiekt westchnień tak jak zawsze cię zbył więc teraz nie narzekaj. – Uroczysty ton i lekka kpina w głosie chłopaka o mały włos nie zwaliła mnie z nóg.
           - A ciebie co tak śmieszy?! – krzyknęła na mnie cała czerwona na twarzy.
           - Nic – specjalnie przedłużyłam to słowo, postanowiłam pobawić się w teatrzyk na koszt Amber. Widocznie choć trochę zależy jej na bracie, czas to wykorzystać. – Kochana ostatnio obiecałaś mi oddać za tą sukienkę co ją zniszczyłaś. – patrzyła na mnie nic nie rozumiejąc. I nagle przez jej twarz przeleciał wyraz olśnienia już wiedziała o co mi chodzi. Podeszłam bliżej i złapałam ją za ręce – Tak naprawdę, to nie musisz mi za nią oddawać, mimo że musiałam ją wyrzucić.
           - Amber znowu coś narobiłaś? I co ja mam z Tobą zrobić? – poszedł do leżaka i wyciągną stu złotowy banknot, który mi podał. – trzymaj i jeśli moja siostra znów nabroi to daj znać.
          - Mówiłam, że to nic takiego, ale skoro to w ramach przeprosin, to zrobię wyjątek.
          - Ale… - by ją zagłuszyć przytuliłam się do niej, wprawiając ją w jeszcze większe osłupienie. Po czym cicho wyszeptałam tak by tylko ona mogła zrozumieć sens słów:
          - Pamiętaj, że to dopiero początek i niedługo odpłacisz mi z nawiązką za tamten dzień. – po czym dodałam głośniej. -  Dziękuję, chodźmy teraz na lody, tak na zgodę,  dobrze? – puszczając Amber zapytałam Nathaniela.
         - Świetny pomysł, no to chodźmy. – zarządził chłopak.
         W trójkę poszliśmy na zimne szaleństwo, na koszt chłopaka. Zamówiłam sobie dwie gałki straticzelę i adwokatową. Amber dwie waniliowe, a Nath trzy śmietankowe. Mój plan początkowo miał polegać na wnerwianiu Amber, ale potem jakoś sama wciągnęłam się w moja grę. Po prostu zaczęłam się naprawdę dobrze bawić razem z blond rodzeństwem. Może ta dziewczyna nie jest taka zła? Może przeżyła coś podobnego do mnie?
          Po jakimś czasie dotarły do nas dziewczyny z kawiarni i piękny urok prysł, atmosfera zrobiła się ciężka, a do tego wszystkiego Mira i moje przyjaciółki oszalały na punkcje Nathaniela, więc pożegnałam się wraz z Sarą i poszłyśmy do domu na noc filmową.

2 komentarze:

  1. uuu...ja przeczytałam bez korekty(nie mogłam się powstrzymać)i muszę powiedzieć znowu że chce więcej,więcej to jest boskie i ach smucie mnie tylko fakt że Kastiel nie widział jej w stroju kąpielowym...ech nie można mieś wszystkiego ;/
    Buziaki Ren ;* :* ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie martw się Ren,Kastiel jeszcze będzie miał okazję.

    OdpowiedzUsuń