czwartek, 25 lipca 2013

Demon



Odcinek 12

    Po doprowadzeniu swojej osoby do w miarę znośnego stanu postanowiłam od razu opuścić teren szkoły. Niczym w transie szłam przed siebie, przed oczami przewijały się obrazy, a w ustach czułam metaliczny smak krwi, który o dziwo był niczym ambrozja. Nie mam pojęcia ile czasu szłam bez opamiętania, ale zanim się obejrzałam stałam pośrodku niewielkiej polany otoczonej z każdej strony drzewami. Położyłam się na trawie pełnej kolorowych kwiatów i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Chciałabym się pozbyć tych wszystkich problemów, marzyłam by zniknąć rozwiać się niczym chmura na niebie. Zamknęłam oczy tą jedną myślą.

    Po otworzeniu na powrót oczu, ze zdziwieniem stwierdziłam, że stoję. Rozejrzałam się i  napotkałam wzrokiem znajome lustro. Tak jak poprzednim razem przejechała dłonią po tafli szkła, która pod moim dotykiem zaczęła pękać, by następnie zamienić się w drobny mak delikatnie połyskujący w świetle różnokolorowego nieba. Teraz stałam twarzą w twarz z dziewczyną wyglądają tak jak ja. Gdyby nie ciemnobrązowe podchodzące pod czerwień włosy, stwierdziłabym, że to moje odbicie. Ciemnowłosa zrobiła krok w przód i wyszła z lustra. Ubrana w czarną suknię z czerwonymi różami, była całkowitym moim przeciwieństwem. Z każdym kolejnym krokiem pobrzękiwały łańcuchy umieszczone na jej wszystkich kończynach. Mierzyła mnie wściekłym wzrokiem.
   - Dlaczego ty zawsze musisz wszystko psuć?! – wykrzyczała mi prosto w twarz.   – Było tak blisko byśmy znów mogły były jednością. – Jej głos stał się płaczliwy, a oczy zrobiły się wilgotne.
   - Nie pozwolę byś zabiła jeszcze kogoś, tamte pięćdziesiąt dwie osoby… To nie powinno się nigdy stać. Do dziś pamiętam sale zasłaną ciałami zmarłych i krwią. To się nigdy nie może powtórzyć. – Mój głos mimo woli drżał.
   - Ja zabiłam? Nie… To my ich zabiłyśmy, nie pamiętasz? – Zapytała obchodząc mnie dookoła szeleszcząc łańcuchami. – Mała dziewczynka trzymająca własną matkę w ramionach, patrząca jak się wykrwawia na jej rękach. Chęć zemsty, mordu. Czy to nie brzmi znajomo? Chciałaś tego, tak samo jak ja, nie możesz zaprzeczyć bo jesteś mną, a ja tobą. Zapomniałaś? Nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Ten dzień nadchodzi, a ty nic nie możesz zrobić. Wiesz o czym mówię prawda?
 Otworzyłam usta by odpowiedzieć jej, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Obraz zaczął powoli znikać. Poczułam lekkie potrząsanie i niewyraźny głos. Miałam wrażenie, że mam  deja vu.   

    Uchyliłam powieki, które nawet nie wiem kiedy zamknęłam. Nade mną klęczał wysoki blondyn o magicznych brązowych oczach z odrobiną pomarańczy.
    - Hej nic ci nie jest? – po chwili załapałam, że chłopak mówi coś do mnie. Podniosłam się lekko oszołomiona z ziemi.
    - Nie nic mi nie jest dziękuję za troskę.
    - Na pewno? – Zapytał podejrzliwie. – Widzisz rzadko kiedy spotyka się śpiącą dziewczynę na środku polany w lesie i nic jej nie jest.  – zaśmiałam się na te słowa.
    - Racja powinnam być ostrożniejsza, ale naprawdę wszystko w porządku. – Chłopak spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem.
    - Tak się cieszę, myślałem, że ten diabeł ci coś zrobił.
    - Diabeł? – powtórzyłam, na co chłopak zaczął się śmiać.
    -Właśnie byłem na spacerze z psem mojego przyjaciela i jakoś tak wyszło że ten cwaniak mi zwiał. Tak trafiłem na ciebie.- Z jego twarzy nie schodził uśmiech.
    - Acha- odparłam mało inteligentnie, za dużo tych wrażeń mam jak na tak krótki czas.
    - A tak  apropo masz mocny sen, nie mogłem cię obudzić.
    - Zmęczenie daje się we znaki, no cóż chyba będę się zbierać. - Otrzepałam się z ziemi i już chciałam wracać do dom Sary, gdy uświadomiłam sobie, że nie wiem gdzie jestem. Na szczęście usłyszałam przyjemny głos chłopaka.
   - Poczekaj! – stanęłam i z powrotem na niego spojrzałam dziękując w duchu za to, że mnie znalazł. – Nazywam się Fin Villers, czy zechcesz się zemną przejść na s
pacer?
   - Z chęcią- odparłam – Jestem Lisa Angels, mam nadzieje na miłe towarzystwo. – Uśmiechnęłam się przyjaźnie i podeszłam do Fina.
   - Ach, wiec to ty!  Dziś mamy grać ten konkurs, zespół kontra utalentowana skrzypaczka.
   - Całkiem o tym zapomniałam. – Odpowiedziałam  jednocześnie zakrywając dłonią twarz z zażenowania.
   - Spokojnie mamy jeszcze sporo czasu, więc możemy  spokojnie się przejść na spacer z psem.
   - Psem? A gdzie ty tu widzisz psa? – Fin rozejrzał się nerwowo i zagwizdał.
   - Demon! No rzesz choć tu ty diable wcielony!
   - Dziwny sposób na wołanie pupila. – Stwierdziłam
  
- Tylko na to reaguje ten „pupil”. – ostatnie słowo mocno zaakcentował, gdy z lasu wszedł wielki owczarek francuski, który niczym czarny demon, rzucił się biegiem w naszą stronę. Stałam spokojnie patrząc jak leci z zębami w moim kierunku, z chęcią rzucenia mi się do gardła. Taki już mój urok, że nienawidzą mnie wszystkie zwierzęta, no dobra nie wszystkie ale większość. Owczarek już był zaledwie parę metrów ode mnie, gdy spojrzałam mu z wyższością prosto w oczy. Pies momentalnie się zatrzymał kuląc się i podkulając ogon. Fin stał niczym słup soli nie wierząc własnym oczom.


__________________________
A oto nasz Fin
 

1 komentarz:

  1. Powinnaś dodać, że ten owczarek to beauceron, bo francuski jest jeszcze briard ;P Piękne psy użytkowe, nie dla każdego.
    Cieszę się z kolejnego rozdziału Skarlet :D

    OdpowiedzUsuń