Odcinek 12
Po doprowadzeniu swojej osoby do w miarę znośnego stanu
postanowiłam od razu opuścić teren szkoły. Niczym w transie szłam przed siebie,
przed oczami przewijały się obrazy, a w ustach czułam metaliczny smak krwi,
który o dziwo był niczym ambrozja. Nie mam pojęcia ile czasu szłam bez
opamiętania, ale zanim się obejrzałam stałam pośrodku niewielkiej polany
otoczonej z każdej strony drzewami. Położyłam się na trawie pełnej kolorowych
kwiatów i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Chciałabym się pozbyć tych wszystkich
problemów, marzyłam by zniknąć rozwiać się niczym chmura na niebie. Zamknęłam
oczy tą jedną myślą.
Po otworzeniu na powrót oczu, ze zdziwieniem stwierdziłam, że stoję.
Rozejrzałam się i napotkałam wzrokiem
znajome lustro. Tak jak poprzednim razem przejechała dłonią po tafli szkła,
która pod moim dotykiem zaczęła pękać, by następnie zamienić się w drobny mak
delikatnie połyskujący w świetle różnokolorowego nieba. Teraz stałam twarzą w
twarz z dziewczyną wyglądają tak jak ja. Gdyby nie ciemnobrązowe podchodzące
pod czerwień włosy, stwierdziłabym, że to moje odbicie. Ciemnowłosa zrobiła
krok w przód i wyszła z lustra. Ubrana w czarną suknię z czerwonymi różami,
była całkowitym moim przeciwieństwem. Z każdym kolejnym krokiem pobrzękiwały łańcuchy
umieszczone na jej wszystkich kończynach. Mierzyła mnie wściekłym wzrokiem.
- Dlaczego ty zawsze musisz wszystko psuć?! – wykrzyczała mi
prosto w twarz. – Było tak blisko byśmy
znów mogły były jednością. – Jej głos stał się płaczliwy, a oczy zrobiły się
wilgotne.
- Nie pozwolę byś zabiła jeszcze kogoś, tamte pięćdziesiąt
dwie osoby… To nie powinno się nigdy stać. Do dziś pamiętam sale zasłaną
ciałami zmarłych i krwią. To się nigdy nie może powtórzyć. – Mój głos mimo woli
drżał.
- Ja zabiłam? Nie… To my ich zabiłyśmy, nie pamiętasz? –
Zapytała obchodząc mnie dookoła szeleszcząc łańcuchami. – Mała dziewczynka
trzymająca własną matkę w ramionach, patrząca jak się wykrwawia na jej rękach. Chęć
zemsty, mordu. Czy to nie brzmi znajomo? Chciałaś tego, tak samo jak ja, nie
możesz zaprzeczyć bo jesteś mną, a ja tobą. Zapomniałaś? Nigdy się ode mnie nie
uwolnisz. Ten dzień nadchodzi, a ty nic nie możesz zrobić. Wiesz o czym mówię
prawda?
Otworzyłam usta by odpowiedzieć jej, ale z mojego gardła nie
wydobył się żaden dźwięk. Obraz zaczął powoli znikać. Poczułam lekkie
potrząsanie i niewyraźny głos. Miałam wrażenie, że mam deja vu.
Uchyliłam powieki, które nawet nie wiem kiedy
zamknęłam. Nade mną klęczał wysoki blondyn o magicznych brązowych oczach z
odrobiną pomarańczy.
- Hej nic ci nie jest? – po chwili załapałam, że chłopak
mówi coś do mnie. Podniosłam się lekko oszołomiona z ziemi.
- Nie nic mi nie jest dziękuję za troskę.
- Na pewno? – Zapytał podejrzliwie. – Widzisz rzadko kiedy
spotyka się śpiącą dziewczynę na środku polany w lesie i nic jej nie jest. – zaśmiałam się na te słowa.
- Racja powinnam być
ostrożniejsza, ale naprawdę wszystko w porządku. – Chłopak spojrzał na mnie
krytycznym wzrokiem.
- Tak się cieszę, myślałem, że ten diabeł ci coś zrobił.
- Diabeł? – powtórzyłam, na co chłopak zaczął się śmiać.
-Właśnie byłem na spacerze z psem mojego przyjaciela i jakoś
tak wyszło że ten cwaniak mi zwiał. Tak trafiłem na ciebie.- Z jego twarzy nie
schodził uśmiech.
- Acha- odparłam mało inteligentnie, za dużo tych wrażeń mam
jak na tak krótki czas.
- A tak apropo masz
mocny sen, nie mogłem cię obudzić.
- Zmęczenie daje się we znaki, no cóż chyba będę się
zbierać. - Otrzepałam się z ziemi i już chciałam wracać do dom Sary, gdy
uświadomiłam sobie, że nie wiem gdzie jestem. Na szczęście usłyszałam przyjemny
głos chłopaka.
- Poczekaj! – stanęłam i z powrotem na niego spojrzałam
dziękując w duchu za to, że mnie znalazł. – Nazywam się Fin Villers, czy
zechcesz się zemną przejść na s
pacer?
- Z chęcią- odparłam – Jestem Lisa Angels, mam nadzieje na
miłe towarzystwo. – Uśmiechnęłam się przyjaźnie i podeszłam do Fina.
- Ach, wiec to ty! Dziś
mamy grać ten konkurs, zespół kontra utalentowana skrzypaczka.
- Całkiem o tym zapomniałam. – Odpowiedziałam jednocześnie zakrywając dłonią twarz z
zażenowania.
- Spokojnie mamy jeszcze sporo czasu, więc możemy spokojnie się przejść na spacer z psem.
- Psem? A gdzie ty tu widzisz psa? – Fin rozejrzał się
nerwowo i zagwizdał.
- Demon! No rzesz choć tu ty diable wcielony!
- Dziwny sposób na wołanie pupila. – Stwierdziłam
__________________________
A oto nasz Fin
Powinnaś dodać, że ten owczarek to beauceron, bo francuski jest jeszcze briard ;P Piękne psy użytkowe, nie dla każdego.
OdpowiedzUsuńCieszę się z kolejnego rozdziału Skarlet :D