poniedziałek, 11 lutego 2013

Koncert



Odcinek 11 cz. 1



     Po godzinie niemiłosiernych męczarni i bólu nie do wytrzymania, mój umysł się poddał. Nie jestem wstanie stwierdzić czy jeszcze żyję, czy jednak umarłam. Jednak to, co mnie otaczało po utracie świadomości, nie wyglądało choćby trochę na świat żywych.

     Otóż stałam na czarnej powierzchni jeziora. Wokół mnie nie było kompletnie nic, poza wiszącym w powietrzu lustrem o owalnej, srebrnej, pocienianej ramie w wymyślne wzory. To, co najbardziej mnie przerażało to nie czarna jak smoła woda, czy brak czegokolwiek na horyzoncie.
     Najstraszniejsze było niebo, a raczej to, co się w jego miejscu znajdowało. Nad moją głową rozciągała się przestrzeń pełna czegoś na kształt pustki wiem, że to dziwnie brzmi, ale inaczej nie jestem wstanie tego opisać, ponieważ ona falowała zmieniając swoje odcienie z czerni przechodząc w czerwień dochodząc do oślepiającej bieli, która przechodziła w czerń by znów zatopić to miejsce w ciemności. O dziwo to „niebo” świeciło, nie inaczej, emanowało blaskiem to czerni to czerwieni lub bieli. Pomiędzy tą zmianą barw była pustka, której nie jestem wstanie opisać.
     Teraz patrzyłam na stojące przede mną lustro, które spokojnie pokazywało moje odbicie. Czy to ma być forma sądu ostatecznego? A może to tylko sen i po dotknięciu go się obudzę? Nie myśląc długo przejechałam ręką po tafli szkła, która pod moim dotykiem zafalowała. Cofnęłam się o krok. Z wnętrza lustra zaczęły wylatywać czarne wstęgi wyglądające jak dym, za nimi wyleciały motyle utkane ze światła, widok był niesamowity, wcześniej puste miejsce zaczęło nabierać życia, oderwałam się od tego widoku spojrzałam w lustro, które zamiast pokazywać moje odbicie, teraz pokazywało kompletnie inne miejsce, a po środku wisiała zapięta w łańcuchy dziewczyna o długich ciemnych włosach, była cała we krwi. Gdy podniosła lekko swoją głowę, przeżyłam nie mały szok, ponieważ ona miała moją twarz. Coś do mnie mówiła, lecz nie byłam w stanie nic usłyszeć.
      Czułam jakby była częścią mnie, a zarazem kompletnie inną osobą, głupie prawda? Chyba oszalałam, wkroczyłam w owe lustro chcąc wyciągnąć tą część siebie z ciągłego bólu i niewoli. Po przekroczeniu jego powierzchni poczułam ból, który mnie tu sprowadził, brnęłam dalej w otchłań, gdy byłam już o krok od osiągnięcia celu, obraz zaczął znikać. Starałam się złapać dziewczynę, moja ręka przeszła na wylot. Poczułam, że spadam.

       Powita ciemnością zaczęłam słyszeć nawołujący mnie głos, zajęło mi chwilę jego rozpoznanie. Po chwili dotarło do mnie, że mam zamknięte oczy, czułam lekkie potrząsanie. Lekko uchyliłam powieki. Nade mną pochylała się przestraszona Sara cała we łzach.
      - Lisa ocknij się! Lisa słyszysz mnie?! Błagam otwórz oczy!
      - Saro, proszę uspokój się i nie krzycz doskonale cie słyszę. – Wyszeptałam ochrypłym głosem.
      - Dzięki Bogu, obudziłaś się. Co się stało? Nic ci nie jest? Jak się czujesz? Mam dzwonić po karetkę? – histeryzowała dziewczyna.
      - Spokojnie nic mi nie jest. – lekko się uśmiechnęłam.
      - Ale jesteś cala we krwi i ty mówisz, że wszystko w porządku?!
      - Nie powiedziałam, że wszystko w porządku tylko, że nic mi nie jest. – zaczęłam się śmiać, po chwili poczułam falę bólu, skrzywiłam się.
      - Widzisz? – pouczyła mnie, wstając. – Idę zadzwonić po karetkę.
      - Proszę nie – spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
      - Chyba sobie żartujesz, jak to nie! Dziewczyno to nie czas na strach przed szpitalem, plucie prawie czarną krwią i potem utrata przytomności nie jest w żadnym stopniu normalna! Musi cię obejrzeć lekarz!
      - Ale jest już dobrze i…
      - Ty tu nie masz nic do gadania! – odwróciła się na pięcie i chciała wyjść, gdy powiedziałam prawdę.
     - Ale oni nie są w stanie mi pomóc!- krzyknęłam - nikt nie jest w stanie mi pomóc. – powtórzyłam ciszej. Sara stanęła jak wryta, odwróciła się powoli i widząc moją twarz wiedziała ze nie kłamię. Upadła na kolana.
      - Jak to?- Muszę jej powiedzieć, poć jej jednej powinnam zaufać, nie okłamywać. – Nie mów mi, że jesteś nie uleczalnie chora. – Powiedziała łamiącym się głosem.
     - Można tak to nazwać.
     - Ale jak? Dlaczego? – widziałam w jej oczach ból. Westchnęłam głośno.
     - Nie martw się, jeśli przetrwam najbliższe trzy miesiące to nawet jakbyś chciała to się mnie nie pozbędziesz.
     - Ale ja nie chcę, żebyś umarła! – krzyknęła wtulając się w moje włosy, roniąc wielkie grochy łez.
     - Ależ ja tak szybko nie wybieram się na tamten świat i obiecuję ci, że będę się trzymać życia rękami i nogami.
     Siedziałyśmy tak parę dobrych minut. Sara głośno płakała tak jakbym już umarła, a ja głaskałam ją po głowie uspakajając ją. Zabawne, że ta dziewczyna znająca mnie zaledwie parę dni, wylewa morze łez na myśl, o mojej śmierci.
     - Dziękuję – wyszeptałam. Odkleiła się i spojrzała na mnie swoimi mokrymi od płaczu oczami. – Dziękuję, za wszystko i przestań już płakać, jeszcze nie umarłam.
     - Nie musisz mi dziękować, przecież jesteśmy przyjaciółkami i nie przypominaj mi, bo znów się rozpłaczę.
     - Już wszystko w porządku? –kiwnęła głową – To idę się przebrać i zaraz do ciebie wracam.
      Poszłam do pokoju gościnnego, który teraz był moją sypialnią. Zdjęłam zakrwawione ubrania i stojąc w blasku księżyca wpatrywałam się w swoje ciało odbijające się w prostokątnym lustrze. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, ale po bliższym przyjrzeniu się zauważyłam to. Po całej mojej skórze na rękach i nogach a nawet szyi i brzuchu wiły się ledwo widzialne tatuaże. Odwróciłam się i zamarłam, mój różany tatuaż teraz wyglądał całkiem inaczej, tworzył coś na kształt skrzydeł złożonych z łodyg i kwiatów róż, rozprzestrzeniał się po całym moim cielę blednąc z każdym milimetrem, by pozostawić leciutki ślad na skórze. Następnie przyjrzałam się swojej twarzy. Moje i tak bardzo długie oczy nabrały kolejnych paru centymetrów, moje czarne soczewki miały czerwoną obwódkę, po zdjęciu ich o mało nie krzyknęłam, moje oczy świeciły.
      - Szlag i jak ja teraz je ukryję? Już wcześniej miałam problem, a teraz? – mówiłam wnerwiona. Założyłam z powrotem soczewki modląc się w duchu, żeby nikt się nie dopatrzył moich prawdziwych oczu. Ubrałam się w dwuczęściową, fioletową piżamę z białym kotkiem na piersiach śniącym o misce mleczka. Miałam ogromną ochotę na słodycze, ciekawe czy mamy jakieś ciastka.  Wpadłam do kuchni przetrząsając szafki i znalazłam paczkę jeżyków i jakichś kremowych ciastek. Ułożyłam je na talerzu i pobiegłam do Sary.
     - A teraz powiedź mi wszystko, co przede mną ukrywasz.
     - Na pewno chcesz wiedzieć wszystko? Wszyściuteńko? – zapytałam rozbawiona.
     - Tak. – westchnęłam.
     - No więc w wieku dwóch lat kochałam się w tatusiu i mówiłam, że zostanę jego żoną razem z moją mamusią.
     - Nie żartuj sobie nie muszę znać twoich dziecięcych marzeń.
     - Ale kazałaś mi mówić wszyściutko.
     - Lisa opanuj się.
     - Już dobrze niech ci będzie, więc, od czego mam zacząć?
     - Może od tego:, dlaczego jesteś chora?
     - To rodzinne… nie, to przez geny rodziców.
     - Mówiłaś, że wszystko zależy od następnych trzech miesięcy.
     - Dokładnie. – rozbawiona wepchnęłam sobie to ust kremowe ciastko.
     - O co dokładnie chodzi? Co masz przez ten czas robić?
     - Wytrzymać i znaleźć sposób na przeżycie. – Sara patrzyła na mnie jak na idiotkę.
     - Jak możesz coś takiego mówić z takim spokojem, nie, takim uśmiechem na twarzy, gdybym cię nie widziała w tej łazience uznałabym, że żartujesz.
    - Po prostu nie obchodzi mnie czy znajdę ten sposób czy nie – zabrałam się za pałaszowanie kolejnego ciastka. Poczułam szarpnięcie i talerz z ciastkami został odłożony daleko ode mnie.
   - Oddaj, ja teraz potrzebuję dużo cukru.
   - Nie, zacznij się zachowywać jak przystało na twój wiek.
   - Mam się obrazić i uciec do swojego pokoju?
   - Lisa!
   - Już, już – spojrzałam na nią poważnie. - Nie chcesz nic wiedzieć na mój temat ani na żaden inny związany z moją przeszłością. Moje życie nie było jedną wielką bajką.
   - Ale…
   - Mogę ci obiecać, że kiedyś wszystkiego się dowiesz. Jeśli nie chcesz się ze mną przyjaźnić z tego powodu, uszanuję to, ale naprawdę cię lubię.  Dawna ja nie żyję, więc czy przyjmiesz moją przyjaźń?
   - Ja już jestem po twojej stronie. – Trwałyśmy w niezręcznej ciszy.
   - No dobra, oddaj teraz te ciastka. Jestem głodna. – Rzuciłam się w stronę talerza.
   - Dobra, ale pamiętaj, że dla mnie jesteś ważną przyjaciółką, nieważne że znamy się tak krótko.
   - Dzięki że mi zaufałaś, doceniam to. A teraz dawaj te ciastka. – Dopadłam talerz i już po chwili zajadałyśmy się ciastkami jakby nic się nie stało. Spojrzałam na zegar stojący na nocnym stoliku była druga w nocy. – Wypadałoby iść spać jutro mamy szkołę. – Powiedziałam wstając z łóżka.
  - Poczekaj. Zostań, boję się o ciebie. – opadłam z powrotem koło dziewczyny. Czułam ciepło na sercu, od dziś nie jestem sama. Zamknęłam oczy i pierwszy raz od bardzo dawna śniło mi się coś innego niż koszmar. 




/Stałam nad ogromnym turkusowym jeziorem wokół latały małe świetliki tworząc bajkowy widok. W tle słyszałam przyjemną melodię.  Wpatrywałam się bez celu w spokojną taflę wody, która pod wpływem przyjemnego wiatru zaczęła się marszczyć. Z jeziora wynurzyły się kolorowe światła przybierając podobne kształty, co w czarnej otchłani. Pośród nich pojawiły się dwa wilki jeden biały drugi czarny, na których czele stał ogromny biały tygrys. Dumnie stali na powierzchni wody. O dziwo nie odczuwałam strachu wręcz przeciwnie, czułam radość, jakbym zobaczyła dawno niewidzianych przyjaciół. Zaczęłam się do nich powoli zbliżać. Ostrożnie weszłam do wody, lecz moje bose stopy napotkały opór. Pod moją nogą zaczął rozciągać się lód, z każdym krokiem zamieniałam jezioro z lodową tafle. Po chwili stanęłam oko w oko z ogromnymi zwierzętami. Wyciągnęłam dłoń czekając na ich reakcje. Nie warczały, ani nie okazywały jakiejkolwiek niechęci. Dotknęłam miękkiej głowy tygrysa. A raczej jego głowa otarła się o moją rękę. Uśmiechnęłam się. Po chwili wilki zaczęły się łasić uważając by nie zrobić mi krzywdy. Poiliśmy się swoją obecnością. /

   - Lisa wstawaj! Obudź się, bo się spóźnimy!
   - Co? Jeszcze chwila. – wyjęczałam przekręcając się na drugi bok.
   - Lisa! – Krzyknęła oburzona poczym poczułam pociągnięcie i wylądowałam na podłodze.
   - Ej! No wiesz co? Nie wolno znęcać się nad śpiącym!
   - Ale ty już nie śpisz. – Powiedziała zadowolona z siebie.
   - Jak ja ci zaraz…
   - Masz piętnaście minut na ubranie się do szkoły, bo nie dostaniesz śniadania ani bento, które ci przygotowałam.
     Poderwałam się i pobiegłam do łazienki jak oparzona. Udało mi się wyrobić w czasie. Ze względu na brak mundurka złożyłam beżową sukienkę do ud, krótkie spodenki i bluzę z długim rękawem i kapturem, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Przed wyjściem złapałam jeszcze kanapkę na drogę i pobiegłam za Sarą do szkoły. Rozdzieliłyśmy się na dziedzińcu i szybkim krokiem poszłam do klasy, bo było już po dzwonku. Wpadłam jak jakaś idiotka do klasy. Z zadowoleniem stwierdziłam, że nauczyciela nie ma. Rozejrzałam się po klasie, wszyscy się na mnie gapili, co nigdy nie widzieliby ktoś się spóźnił? Zajęłam swoje miejsce. Nie wiadomo, kiedy moją ławkę obtoczyli zaciekawieni uczniowie. Nasunęło mi się tylko jedno pytanie: Co oni do diabła ode mnie chcą? Niestety szybko dostałam na nie odpowiedź.
    - Hej Lisa to ty wczoraj robiłaś ten koncert? – Wypalił jakiś chłopak, którego imienia nie pamiętałam, zresztą jak większej części klasy.
    - Koncert? – Spytałam skołowana.
    - Tak, koncert. To ty prawda? Grzałaś w Sali muzycznej.
    - Skąd wiecie? – przełknęłam głośno ślinę starając się zachować powagę.
Przez uczniów przepchała się Irys, bez słowa podała mi jakąś gazetę i pokazała nagranie na telefonie jak gram. Spojrzałam na gazetę podpisaną, jako „Licealne ploteczki” i zaczęłam czytać jakże ciekawy artykuł:

SKRZYPCOWY ANIOŁ KONTRA „AMNESIA”
W poniedziałek o godz. 15.40 po szkolnym korytarzu zaczęły się unosić przyjemne dźwięki skrzypiec. Uczniowie przebywający na terenie szkoły zebrali się pod sala muzyczną, by ujrzeć Lisę Angels grającą nieznany nikomu utwór, na szkolnych skrzypcach bez zezwolenia. Według świadków wyglądała jak anioł. Szkoła rzuca wyzwanie dziewczynie. Czy zgodzi się na pojedynek z zespołem „Amnesia”? A może stchórzy? Czas na bitwę!
Bitwa odbędzie się we wtorek na przerwie obiadowej w piwnicy.

   - Co za idiota to napisał? – zapytałam z niesmakiem.
   - Przyjmiesz wyzwanie? – zapytała Irys.
   - Coś ty. Nie mam zamiaru czegokolwiek udowadniać, a tym bardziej pojedynkować się z jakimkolwiek zespołem. Niechże się zajmą swoim życiem, a nie, przezwiska mi tu wymyślają. – Mój wywód przerwał wchodzący nauczyciel, gdy wszyscy usiedli na swoich miejscach zaczęła się matematyka. Po całej lekcji liczb, wyników i możliwych rozwiązań, musiałam się zmagać z dręczącymi mnie kolegami z klasy, którzy nachalnie starali się namówić mnie do zmiany zdania. Na następnej lekcji do klasy przyszedł Nathaniel prosząc nauczycielkę o zwolnienie mnie. Kobieta bez pytań pozwoliła mi z nim wyjść.
  - Gdzie idziemy? – zapytałam po wyjściu z klasy.
  - Do dyrektorki, kazała cię przyprowadzić. – Odparł jak zwykle uśmiechnięty.
  - Hm… ciekawe, czego może ode mnie chcieć?
  - Nie mam zielonego pojęcia. - Po paru minutach byliśmy na miejscu. – Wejdź a ja na ciebie tutaj poczekam.
  - Ok. – Weszłam do gabinetu, w dużym fotelu siedziała dyrektorka, patrzyła się na mnie z iskrami w oczach.
  - Siadaj dziecko.- Wskazała mi krzesło naprzeciw siebie. – A więc aby nie przedłużać. Mam dla ciebie zadanie, a mianowicie chcę abyś uczęszczała na kółko muzyczne, w formie zespołu. Będziesz chodzić na próby a potem pojedziecie na konkurs. – wyrecytowała zadowolona z siebie.
  - Odmawiam. – Uśmiech kobiety zszedł w mgnieniu oka.
  - Że co? Że co słucham? Chyba się przesłyszałam, możesz powtórzyć?
  - Odmawiam. – powiedziałam wolno i stanowczo.
  -Ale..ale dlaczego?
  - Nie pani sprawa.
  - Źle się zrozumiałyśmy – złapała się za głowę, poczym spojrzała na mnie przez palce. – ty nie masz nic do powiedzenia, po prostu masz to zrobić i już! – jej oczy strzelały piorunami.
  - Nie mam zamiaru.
  - Jak tego nie zrobisz wylecisz, a za pyskowanie marsz dzisiaj na tą bitwę, co pisali w gazetce!
  -Grozi mi pani?
  -Ależ skądże. Po prostu stwierdzam fakty, jeśli nie przyjdziesz dzisiaj na próbę to zadzwonię do twoich rodziców i zostaniesz zawieszona na dwa tygodnie. – uśmiechnęłam się szyderczo.
   - Ach moi rodzice się dowiedzą, już się boję. – powiedziałam z sarkazmem. - Skoro tak pani na tym zależy ustalmy zakład, jeśli wygram bitwę z tym zespołem jakimś tam, nie będę musiała chodzić na te próby, a jeśli przegram bez słowa będę uczestniczyć na zajęcia.
   - Zgoda. – Kobieta wyciągnęła kartkę i długopis napisała jakby umowę i podpisała następnie kazała mi zrobić to samo. Napisałam pochylone Lisa i wyszłam z pokoju. Miałam ochotę zamordować kobietę. Na korytarzu czekał Nathaniel.
  - I jak? – spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i najwyraźniej zrozumiał moje przesłanie jak było.
  - Muszę iść dzisiaj na tą bitwę – zakreśliłam nawiasy przy ostatnim słowie. – Wiesz może gdzie jest ta piwnica?
  -Chodź pokażę ci, ale najpierw weźmiemy skrzypce ze schowka, co ty na to? – pokiwałam głową na znak zgody.
    Po drodze Nathaniel opowiadał mi o dziwactwach dyrektorki, która ma podobno niezłego bzika na punkcie muzyki. Po zabraniu skrzypiec z sali muzycznej poszliśmy do piwnicy. Po otworzeniu drzwi ukazała mi się ogromna sala nagrań. Ściany były wyciszone, na podwyższeniu stał sprzęt nagłaśniający, mikrofony i instrumenty. Studio sprawiało, że czułam się jak na jakiejś dyskotece, a nie w szkolnej piwnicy. Ciekawe, jaką mają tu akustykę. Nie widać było żadnych okien, więc na pewno nic nie słychać z zewnątrz. Kto by pomyślał, że pod szkołą mogłoby być coś takiego?
   - Wielka ta „piwnica”.
   - To jeszcze nie wszystko, za sceną jest jeszcze szatnia dla zespołu. – poszliśmy do ukrytych za materiałem drzwi. W środku stały dwie, trzy osobowe kanapy ustawione naprzeciwko siebie, odgrodzone stolikiem. Pod ścianami stały szafki z futerałami na gitary, torbami, kubkami na herbatę, jakimś czajnikiem na wodę i stosem kartek.
   - Z tego, co wnioskuję to zespół rockowy, chyba, że na gitarach elektrycznych wygrywają dyrektorce ballady. – Zaśmiałam się pod nosem.
   - Zgadłaś. – wytrzeszczyłam oczy, chłopak widząc moją reakcję zaczął się śmiać. – Oczywiście to pierwsze, chciałbym zobaczyć ich grających ballady dla dyrektorki mogłoby być zabawnie. – westchnęłam z ulgą.
   - A przynajmniej dobrzy są?
   - Kto?
   - No ci, z zespołu.
   - Ciężko powiedzieć, może?
   - Naprawdę, dużo mi pomogłeś wiesz? – Powiedziałam ironicznie.
   - Nie ma, za co. – jak zwykle uśmiechnięty Nathaniel spojrzał mi prosto w oczy, odwróciłam wzrok by nie zobaczył moich czerwonych obwódek.
   - Szlag mnie trafia gdy pomyślę jak zostałam wrobiona w to całe bagno. – powiedziałam wnerwiona. Poczułam jego ręce na moim karku, na początku się spięłam, lecz po chwili moje ciało zaczęło się rozluźniać pod wpływem delikatnego masażu. Odwrócił mnie twarzą do siebie i posadził na kanapie. Po chwili poczułam jak jego ręce zaczynają obejmować mnie w pasie, a następnie zaczął całować  mnie w szyję.

_____________________________________________________________________

Trochę mi zajęło, a to jeszcze nie koniec tego rozdziału. 
     

7 komentarzy:

  1. Ren :*
    :( :( jesteś okrutna :( zbyt okrutna w tym momencie mi skoczyłaś aż poczułam uścisk w klatce piersiowej że przestałam czytać,a to nie moja wina że skoczyłaś w tym momencie chce więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Ren :*
    A i jeszcze jedno jeśli zamierzasz w następnym rozdziale przerwać to czymś typu że pozostali członkowie zespołu wejdą do pokoju i im przerwą to Cie zabije

    OdpowiedzUsuń
  3. Ren zgadzam się z toba jak mi tak przerwie zabije na 100% heh czekam na więcej... zajebistość i to w całej okazałości ponieważ ta historia nieźle na mnie oddziałuje:D
    musisz pisać częściej... ja specjalnie prze dłuższy czas nie wchodziłam żeby miec więcej do czytania:D
    Bosko bosko i jeszcze raz bosko:D
    czekam i buziaki dla dobrego duszka:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
    Ognisty-Podmuch

    OdpowiedzUsuń
  4. he, he mam zamiar założyć ankietę którego chłopaka wolicie a w następnej części poznacie chłopaków, którzy byli na zdjęciach. A co do nathaniela to zobaczycie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ren :*
    toś mnie załatwiła i kogo ja ma teraz wybrać no jaka ja niezdecydowana jestem :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba się popłacze, napisałam połowe kolejnego rozdziału i mi się wyłączyło. A był taki genialny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ren ;*
    co!!!!!!!!!!!!!!!!! nie ja chyba się załamie (płacz) czemu :(

    OdpowiedzUsuń