Odcinek 11 cz. 1
Po godzinie niemiłosiernych męczarni i bólu nie do wytrzymania,
mój umysł się poddał. Nie jestem wstanie stwierdzić czy jeszcze żyję, czy
jednak umarłam. Jednak to, co mnie otaczało po utracie świadomości, nie
wyglądało choćby trochę na świat żywych.
Otóż stałam na czarnej powierzchni jeziora. Wokół mnie nie
było kompletnie nic, poza wiszącym w powietrzu lustrem o owalnej, srebrnej, pocienianej ramie w wymyślne wzory. To, co najbardziej mnie przerażało to nie
czarna jak smoła woda, czy brak czegokolwiek na horyzoncie.
Najstraszniejsze było niebo, a raczej to, co się w jego
miejscu znajdowało. Nad moją głową rozciągała się przestrzeń pełna czegoś na
kształt pustki wiem, że to dziwnie brzmi, ale inaczej nie jestem wstanie tego
opisać, ponieważ ona falowała zmieniając swoje odcienie z czerni przechodząc w
czerwień dochodząc do oślepiającej bieli, która przechodziła w czerń by znów
zatopić to miejsce w ciemności. O dziwo to „niebo” świeciło, nie inaczej,
emanowało blaskiem to czerni to czerwieni lub bieli. Pomiędzy tą zmianą barw
była pustka, której nie jestem wstanie opisać.
Teraz patrzyłam na stojące przede mną lustro, które
spokojnie pokazywało moje odbicie. Czy to ma być forma sądu ostatecznego? A
może to tylko sen i po dotknięciu go się obudzę? Nie myśląc długo przejechałam
ręką po tafli szkła, która pod moim dotykiem zafalowała. Cofnęłam się o krok. Z
wnętrza lustra zaczęły wylatywać czarne wstęgi wyglądające jak dym, za nimi
wyleciały motyle utkane ze światła, widok był niesamowity, wcześniej puste
miejsce zaczęło nabierać życia, oderwałam się od tego widoku spojrzałam w
lustro, które zamiast pokazywać moje odbicie, teraz pokazywało kompletnie inne
miejsce, a po środku wisiała zapięta w łańcuchy dziewczyna o długich ciemnych
włosach, była cała we krwi. Gdy podniosła lekko swoją głowę, przeżyłam nie mały
szok, ponieważ ona miała moją twarz. Coś do mnie mówiła, lecz nie byłam w
stanie nic usłyszeć.
Czułam jakby była częścią mnie, a zarazem kompletnie inną
osobą, głupie prawda? Chyba oszalałam, wkroczyłam w owe lustro chcąc wyciągnąć
tą część siebie z ciągłego bólu i niewoli. Po przekroczeniu jego powierzchni poczułam
ból, który mnie tu sprowadził, brnęłam dalej w otchłań, gdy byłam już o krok od
osiągnięcia celu, obraz zaczął znikać. Starałam się złapać dziewczynę, moja
ręka przeszła na wylot. Poczułam, że spadam.
Powita ciemnością zaczęłam słyszeć nawołujący mnie głos,
zajęło mi chwilę jego rozpoznanie. Po chwili dotarło do mnie, że mam zamknięte
oczy, czułam lekkie potrząsanie. Lekko uchyliłam powieki. Nade mną pochylała
się przestraszona Sara cała we łzach.
- Lisa ocknij się! Lisa słyszysz mnie?! Błagam otwórz oczy!
- Saro, proszę uspokój się i nie krzycz doskonale cie słyszę.
– Wyszeptałam ochrypłym głosem.
- Dzięki Bogu, obudziłaś się. Co się stało? Nic ci nie jest?
Jak się czujesz? Mam dzwonić po karetkę? – histeryzowała dziewczyna.
- Spokojnie nic mi nie jest. – lekko się uśmiechnęłam.
- Ale jesteś cala we krwi i ty mówisz, że wszystko w
porządku?!
- Nie powiedziałam, że wszystko w porządku tylko, że nic mi
nie jest. – zaczęłam się śmiać, po chwili poczułam falę bólu, skrzywiłam się.
- Widzisz? – pouczyła mnie, wstając. – Idę zadzwonić po
karetkę.
- Proszę nie – spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Chyba sobie żartujesz, jak to nie! Dziewczyno to nie czas
na strach przed szpitalem, plucie prawie czarną krwią i potem utrata
przytomności nie jest w żadnym stopniu normalna! Musi cię obejrzeć lekarz!
- Ale jest już dobrze i…
- Ty tu nie masz nic
do gadania! – odwróciła się na pięcie i chciała wyjść, gdy powiedziałam prawdę.
- Ale oni nie są w stanie mi pomóc!- krzyknęłam - nikt nie
jest w stanie mi pomóc. – powtórzyłam ciszej. Sara stanęła jak wryta, odwróciła
się powoli i widząc moją twarz wiedziała ze nie kłamię. Upadła na kolana.
- Jak to?- Muszę jej powiedzieć, poć jej jednej powinnam
zaufać, nie okłamywać. – Nie mów mi, że jesteś nie uleczalnie chora. –
Powiedziała łamiącym się głosem.
- Można tak to nazwać.
- Ale jak? Dlaczego? – widziałam w jej oczach ból.
Westchnęłam głośno.
- Nie martw się, jeśli przetrwam najbliższe trzy miesiące to
nawet jakbyś chciała to się mnie nie pozbędziesz.
- Ale ja nie chcę, żebyś umarła! – krzyknęła wtulając się w
moje włosy, roniąc wielkie grochy łez.
- Ależ ja tak szybko nie wybieram się na tamten świat i obiecuję
ci, że będę się trzymać życia rękami i nogami.
Siedziałyśmy tak parę dobrych minut. Sara głośno płakała tak
jakbym już umarła, a ja głaskałam ją po głowie uspakajając ją. Zabawne, że ta
dziewczyna znająca mnie zaledwie parę dni, wylewa morze łez na myśl, o mojej
śmierci.
- Dziękuję –
wyszeptałam. Odkleiła się i spojrzała na mnie swoimi mokrymi od płaczu oczami.
– Dziękuję, za wszystko i przestań już płakać, jeszcze nie umarłam.
- Nie musisz mi dziękować, przecież jesteśmy przyjaciółkami
i nie przypominaj mi, bo znów się rozpłaczę.
- Już wszystko w porządku? –kiwnęła głową – To idę się
przebrać i zaraz do ciebie wracam.
Poszłam do pokoju gościnnego, który teraz był moją
sypialnią. Zdjęłam zakrwawione ubrania i stojąc w blasku księżyca wpatrywałam
się w swoje ciało odbijające się w prostokątnym lustrze. Na pierwszy rzut oka
nic się nie zmieniło, ale po bliższym przyjrzeniu się zauważyłam to. Po całej
mojej skórze na rękach i nogach a nawet szyi i brzuchu wiły się ledwo widzialne
tatuaże. Odwróciłam się i zamarłam, mój różany tatuaż teraz wyglądał całkiem
inaczej, tworzył coś na kształt skrzydeł złożonych z łodyg i kwiatów róż,
rozprzestrzeniał się po całym moim cielę blednąc z każdym milimetrem, by
pozostawić leciutki ślad na skórze. Następnie przyjrzałam się swojej twarzy.
Moje i tak bardzo długie oczy nabrały kolejnych paru centymetrów, moje czarne
soczewki miały czerwoną obwódkę, po zdjęciu ich o mało nie krzyknęłam, moje
oczy świeciły.
- Szlag i jak ja teraz je ukryję? Już wcześniej miałam
problem, a teraz? – mówiłam wnerwiona. Założyłam z powrotem soczewki modląc się
w duchu, żeby nikt się nie dopatrzył moich prawdziwych oczu. Ubrałam się w
dwuczęściową, fioletową piżamę z białym kotkiem na piersiach śniącym o misce
mleczka. Miałam ogromną ochotę na słodycze, ciekawe czy mamy jakieś
ciastka. Wpadłam do kuchni przetrząsając
szafki i znalazłam paczkę jeżyków i jakichś kremowych ciastek. Ułożyłam je na
talerzu i pobiegłam do Sary.
- A teraz powiedź mi wszystko, co przede mną ukrywasz.
- Na pewno chcesz wiedzieć wszystko? Wszyściuteńko? –
zapytałam rozbawiona.
- Tak. – westchnęłam.
- No więc w wieku dwóch lat kochałam się w tatusiu i mówiłam,
że zostanę jego żoną razem z moją mamusią.
- Nie żartuj sobie nie muszę znać twoich dziecięcych marzeń.
- Ale kazałaś mi mówić wszyściutko.
- Lisa opanuj się.
- Już dobrze niech ci będzie, więc, od czego mam zacząć?
- Może od tego:, dlaczego jesteś chora?
- To rodzinne… nie, to przez geny rodziców.
- Mówiłaś, że wszystko zależy od następnych trzech miesięcy.
- Dokładnie. – rozbawiona wepchnęłam sobie to ust kremowe
ciastko.
- O co dokładnie chodzi? Co masz przez ten czas robić?
- Wytrzymać i znaleźć sposób na przeżycie. – Sara patrzyła
na mnie jak na idiotkę.
- Jak możesz coś takiego mówić z takim spokojem, nie, takim
uśmiechem na twarzy, gdybym cię nie widziała w tej łazience uznałabym, że
żartujesz.
- Po prostu nie obchodzi mnie czy znajdę ten sposób czy nie
– zabrałam się za pałaszowanie kolejnego ciastka. Poczułam szarpnięcie i talerz
z ciastkami został odłożony daleko ode mnie.
- Oddaj, ja teraz potrzebuję dużo cukru.
- Nie, zacznij się zachowywać jak przystało na twój wiek.
- Mam się obrazić i uciec do swojego pokoju?
- Lisa!
- Już, już – spojrzałam na nią poważnie. - Nie chcesz nic
wiedzieć na mój temat ani na żaden inny związany z moją przeszłością. Moje
życie nie było jedną wielką bajką.
- Ale…
- Mogę ci obiecać, że kiedyś wszystkiego się dowiesz. Jeśli
nie chcesz się ze mną przyjaźnić z tego powodu, uszanuję to, ale naprawdę cię
lubię. Dawna ja nie żyję, więc czy
przyjmiesz moją przyjaźń?
- Ja już jestem po twojej stronie. – Trwałyśmy w niezręcznej
ciszy.
- No dobra, oddaj teraz te ciastka. Jestem głodna. –
Rzuciłam się w stronę talerza.
- Dobra, ale pamiętaj, że dla mnie jesteś ważną
przyjaciółką, nieważne że znamy się tak krótko.
- Dzięki że mi zaufałaś, doceniam to. A teraz dawaj te
ciastka. – Dopadłam talerz i już po chwili zajadałyśmy się ciastkami jakby nic
się nie stało. Spojrzałam na zegar stojący na nocnym stoliku była druga w nocy.
– Wypadałoby iść spać jutro mamy szkołę. – Powiedziałam wstając z łóżka.
- Poczekaj. Zostań, boję się o ciebie. – opadłam z powrotem
koło dziewczyny. Czułam ciepło na sercu, od dziś nie jestem sama. Zamknęłam
oczy i pierwszy raz od bardzo dawna śniło mi się coś innego niż koszmar.
/Stałam nad ogromnym turkusowym jeziorem wokół latały małe
świetliki tworząc bajkowy widok. W tle słyszałam przyjemną melodię. Wpatrywałam się bez celu w spokojną taflę
wody, która pod wpływem przyjemnego wiatru zaczęła się marszczyć. Z jeziora
wynurzyły się kolorowe światła przybierając podobne kształty, co w czarnej
otchłani. Pośród nich pojawiły się dwa wilki jeden biały drugi czarny, na
których czele stał ogromny biały tygrys. Dumnie stali na powierzchni wody. O
dziwo nie odczuwałam strachu wręcz przeciwnie, czułam radość, jakbym zobaczyła
dawno niewidzianych przyjaciół. Zaczęłam się do nich powoli zbliżać. Ostrożnie
weszłam do wody, lecz moje bose stopy napotkały opór. Pod moją nogą zaczął
rozciągać się lód, z każdym krokiem zamieniałam jezioro z lodową tafle. Po
chwili stanęłam oko w oko z ogromnymi zwierzętami. Wyciągnęłam dłoń czekając na
ich reakcje. Nie warczały, ani nie okazywały jakiejkolwiek niechęci. Dotknęłam
miękkiej głowy tygrysa. A raczej jego głowa otarła się o moją rękę.
Uśmiechnęłam się. Po chwili wilki zaczęły się łasić uważając by nie zrobić mi
krzywdy. Poiliśmy się swoją obecnością. /
- Lisa wstawaj! Obudź się, bo się spóźnimy!
- Co? Jeszcze chwila. – wyjęczałam przekręcając się na drugi
bok.
- Lisa! – Krzyknęła oburzona poczym poczułam pociągnięcie i
wylądowałam na podłodze.
- Ej! No wiesz co? Nie wolno znęcać się nad śpiącym!
- Ale ty już nie śpisz. – Powiedziała zadowolona z siebie.
- Jak ja ci zaraz…
- Masz piętnaście minut na ubranie się do szkoły, bo nie
dostaniesz śniadania ani bento, które ci przygotowałam.
Poderwałam się i pobiegłam do łazienki jak oparzona. Udało
mi się wyrobić w czasie. Ze względu na brak mundurka złożyłam beżową sukienkę
do ud, krótkie spodenki i bluzę z długim rękawem i kapturem, a włosy zostawiłam
rozpuszczone. Przed wyjściem złapałam jeszcze kanapkę na drogę i pobiegłam za
Sarą do szkoły. Rozdzieliłyśmy się na dziedzińcu i szybkim krokiem poszłam do
klasy, bo było już po dzwonku. Wpadłam jak jakaś idiotka do klasy. Z
zadowoleniem stwierdziłam, że nauczyciela nie ma. Rozejrzałam się po klasie,
wszyscy się na mnie gapili, co nigdy nie widzieliby ktoś się spóźnił? Zajęłam
swoje miejsce. Nie wiadomo, kiedy moją ławkę obtoczyli zaciekawieni uczniowie. Nasunęło
mi się tylko jedno pytanie: Co oni do diabła ode mnie chcą? Niestety szybko
dostałam na nie odpowiedź.
- Hej Lisa to ty wczoraj robiłaś ten koncert? – Wypalił
jakiś chłopak, którego imienia nie pamiętałam, zresztą jak większej części
klasy.
- Koncert? – Spytałam skołowana.
- Tak, koncert. To ty prawda? Grzałaś w Sali muzycznej.
- Skąd wiecie? – przełknęłam głośno ślinę starając się
zachować powagę.
Przez uczniów przepchała się Irys, bez słowa podała mi jakąś
gazetę i pokazała nagranie na telefonie jak gram. Spojrzałam na gazetę podpisaną,
jako „Licealne ploteczki” i zaczęłam czytać jakże ciekawy artykuł:
SKRZYPCOWY ANIOŁ
KONTRA „AMNESIA”
W poniedziałek o godz. 15.40 po szkolnym korytarzu zaczęły
się unosić przyjemne dźwięki skrzypiec. Uczniowie przebywający na terenie
szkoły zebrali się pod sala muzyczną, by ujrzeć Lisę Angels grającą nieznany
nikomu utwór, na szkolnych skrzypcach bez zezwolenia. Według świadków wyglądała
jak anioł. Szkoła rzuca wyzwanie dziewczynie. Czy zgodzi się na pojedynek z
zespołem „Amnesia”? A może stchórzy? Czas na bitwę!
Bitwa odbędzie się we wtorek na przerwie obiadowej w
piwnicy.
- Co za idiota to napisał? – zapytałam z niesmakiem.
- Przyjmiesz
wyzwanie? – zapytała Irys.
- Coś ty. Nie mam zamiaru czegokolwiek udowadniać, a tym
bardziej pojedynkować się z jakimkolwiek zespołem. Niechże się zajmą swoim
życiem, a nie, przezwiska mi tu wymyślają. – Mój wywód przerwał wchodzący
nauczyciel, gdy wszyscy usiedli na swoich miejscach zaczęła się matematyka. Po
całej lekcji liczb, wyników i możliwych rozwiązań, musiałam się zmagać z
dręczącymi mnie kolegami z klasy, którzy nachalnie starali się namówić mnie do
zmiany zdania. Na następnej lekcji do klasy przyszedł Nathaniel prosząc
nauczycielkę o zwolnienie mnie. Kobieta bez pytań pozwoliła mi z nim wyjść.
- Gdzie idziemy? – zapytałam po wyjściu z klasy.
- Do dyrektorki, kazała cię przyprowadzić. – Odparł jak
zwykle uśmiechnięty.
- Hm… ciekawe, czego może ode mnie chcieć?
- Nie mam zielonego pojęcia. - Po paru minutach byliśmy na
miejscu. – Wejdź a ja na ciebie tutaj poczekam.
- Ok. – Weszłam do gabinetu, w dużym fotelu siedziała
dyrektorka, patrzyła się na mnie z iskrami w oczach.
- Siadaj dziecko.- Wskazała mi krzesło naprzeciw siebie. – A
więc aby nie przedłużać. Mam dla ciebie zadanie, a mianowicie chcę abyś
uczęszczała na kółko muzyczne, w formie zespołu. Będziesz chodzić na próby a
potem pojedziecie na konkurs. – wyrecytowała zadowolona z siebie.
- Odmawiam. – Uśmiech kobiety zszedł w mgnieniu oka.
- Że co? Że co słucham? Chyba się przesłyszałam, możesz
powtórzyć?
- Odmawiam. – powiedziałam wolno i stanowczo.
-Ale..ale dlaczego?
- Nie pani sprawa.
- Źle się zrozumiałyśmy – złapała się za głowę, poczym
spojrzała na mnie przez palce. – ty nie masz nic do powiedzenia, po prostu masz
to zrobić i już! – jej oczy strzelały piorunami.
- Nie mam zamiaru.
- Jak tego nie zrobisz wylecisz, a za pyskowanie marsz
dzisiaj na tą bitwę, co pisali w gazetce!
-Grozi mi pani?
-Ależ skądże. Po prostu stwierdzam fakty, jeśli nie
przyjdziesz dzisiaj na próbę to zadzwonię do twoich rodziców i zostaniesz
zawieszona na dwa tygodnie. – uśmiechnęłam się szyderczo.
- Ach moi rodzice się dowiedzą, już się boję. – powiedziałam
z sarkazmem. - Skoro tak pani na tym zależy ustalmy zakład, jeśli wygram bitwę
z tym zespołem jakimś tam, nie będę musiała chodzić na te próby, a jeśli
przegram bez słowa będę uczestniczyć na zajęcia.
- Zgoda. – Kobieta wyciągnęła kartkę i długopis napisała
jakby umowę i podpisała następnie kazała mi zrobić to samo. Napisałam pochylone
Lisa i wyszłam z pokoju. Miałam ochotę zamordować kobietę. Na korytarzu czekał
Nathaniel.
- I jak? – spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i
najwyraźniej zrozumiał moje przesłanie jak było.
- Muszę iść dzisiaj na tą bitwę – zakreśliłam nawiasy przy
ostatnim słowie. – Wiesz może gdzie jest ta piwnica?
-Chodź pokażę ci, ale najpierw weźmiemy skrzypce ze schowka,
co ty na to? – pokiwałam głową na znak zgody.
Po drodze Nathaniel opowiadał mi o dziwactwach dyrektorki,
która ma podobno niezłego bzika na punkcie muzyki. Po zabraniu skrzypiec z sali
muzycznej poszliśmy do piwnicy. Po otworzeniu drzwi ukazała mi się ogromna sala
nagrań. Ściany były wyciszone, na podwyższeniu stał sprzęt nagłaśniający,
mikrofony i instrumenty. Studio sprawiało, że czułam się jak na jakiejś
dyskotece, a nie w szkolnej piwnicy. Ciekawe, jaką mają tu akustykę. Nie widać
było żadnych okien, więc na pewno nic nie słychać z zewnątrz. Kto by pomyślał,
że pod szkołą mogłoby być coś takiego?
- Wielka ta „piwnica”.
- To jeszcze nie wszystko, za sceną jest jeszcze szatnia dla
zespołu. – poszliśmy do ukrytych za materiałem drzwi. W środku stały dwie, trzy
osobowe kanapy ustawione naprzeciwko siebie, odgrodzone stolikiem. Pod ścianami
stały szafki z futerałami na gitary, torbami, kubkami na herbatę, jakimś
czajnikiem na wodę i stosem kartek.
- Z tego, co wnioskuję to zespół rockowy, chyba, że na
gitarach elektrycznych wygrywają dyrektorce ballady. – Zaśmiałam się pod nosem.
- Zgadłaś. – wytrzeszczyłam oczy, chłopak widząc moją
reakcję zaczął się śmiać. – Oczywiście to pierwsze, chciałbym zobaczyć ich
grających ballady dla dyrektorki mogłoby być zabawnie. – westchnęłam z ulgą.
- A przynajmniej dobrzy są?
- Kto?
- No ci, z zespołu.
- Ciężko powiedzieć, może?
- Naprawdę, dużo mi pomogłeś wiesz? – Powiedziałam
ironicznie.
- Nie ma, za co. – jak zwykle uśmiechnięty Nathaniel
spojrzał mi prosto w oczy, odwróciłam wzrok by nie zobaczył moich czerwonych
obwódek.
- Szlag mnie trafia gdy pomyślę jak zostałam wrobiona w to
całe bagno. – powiedziałam wnerwiona. Poczułam jego ręce na moim karku, na
początku się spięłam, lecz po chwili moje ciało zaczęło się rozluźniać pod
wpływem delikatnego masażu. Odwrócił mnie twarzą do siebie i posadził na
kanapie. Po chwili poczułam jak jego ręce zaczynają obejmować mnie w pasie, a
następnie zaczął całować mnie w szyję.
_____________________________________________________________________
Trochę mi zajęło, a to jeszcze nie koniec tego rozdziału.
_____________________________________________________________________
Trochę mi zajęło, a to jeszcze nie koniec tego rozdziału.
Ren :*
OdpowiedzUsuń:( :( jesteś okrutna :( zbyt okrutna w tym momencie mi skoczyłaś aż poczułam uścisk w klatce piersiowej że przestałam czytać,a to nie moja wina że skoczyłaś w tym momencie chce więcej
Ren :*
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jedno jeśli zamierzasz w następnym rozdziale przerwać to czymś typu że pozostali członkowie zespołu wejdą do pokoju i im przerwą to Cie zabije
Ren zgadzam się z toba jak mi tak przerwie zabije na 100% heh czekam na więcej... zajebistość i to w całej okazałości ponieważ ta historia nieźle na mnie oddziałuje:D
OdpowiedzUsuńmusisz pisać częściej... ja specjalnie prze dłuższy czas nie wchodziłam żeby miec więcej do czytania:D
Bosko bosko i jeszcze raz bosko:D
czekam i buziaki dla dobrego duszka:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
Ognisty-Podmuch
he, he mam zamiar założyć ankietę którego chłopaka wolicie a w następnej części poznacie chłopaków, którzy byli na zdjęciach. A co do nathaniela to zobaczycie.
OdpowiedzUsuńRen :*
OdpowiedzUsuńtoś mnie załatwiła i kogo ja ma teraz wybrać no jaka ja niezdecydowana jestem :(
Chyba się popłacze, napisałam połowe kolejnego rozdziału i mi się wyłączyło. A był taki genialny.
OdpowiedzUsuńRen ;*
OdpowiedzUsuńco!!!!!!!!!!!!!!!!! nie ja chyba się załamie (płacz) czemu :(